Dziś na warsztat wziąłem sauvignon blanc z Niemiec i nie wiem, czy to nie będzie (albo już był) hit sezonu. Do tej pory miałem przyjemność pić rewelacyjne zazwyczaj sauvignon blanc z Nowej Zelandii i blado wyglądające na ich tle - przynajmniej do tej pory - wina z Chile. Niemieckie sauvignon blanc (kupione w Lidlu) piłem po raz pierwszy i uważam, że wypadło całkiem nieźle. Kolor bladosłomkowy. Zapach zupełnie podręcznikowy: trawa, agrest, a po solidnym zakręceniu kielichem kocie siuśki, ale zarejestrowanie akurat tego "aromatu" wymagało największego skupienia i koncentracji. Smak intensywny, w porównaniu z winami nowozelandzkimi bardziej wyrazisty, ale jak na wino wytrawne słodyczy jest tu ponad miarę.
Moje wrażenia są bardzo pozytywne. Nie wiem, czy to wino jest dobrze zrobione (przez winiarza lub zakładowych chemików), bo się na tym znam, jak kura na pieprzu. Ale pijąc to wino czuję, że tej ślepej kurze przytrafiło się smakowite ziarno. W dodatku za niewielkie pieniądze - jedyne 17,99 zł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz