czwartek, 16 stycznia 2020

Ch Rousseau 2017.


Idąc za ciosem i kontynuując temat tanich (w domyśle kiepskich) bordoszczaków dziś biorę na warsztat i swoje podniebienie wino, które kupiłem z nieukrywaną ciekawością mając z tyłu głowy ryzyko, jakie podejmuję. To tania butelka z Tesco, na etykiecie której widnieje nazwa Ch Rousseau. „Ch” być może ma wywoływać skojarzenie z Chateau, ale na rysunku żadnego zamku nie ma, jest za to budynek Opery w Bordeaux. Czy zatem wino aspiruje do miana dzieła na miarę utworów odgrywanych w murach tego budynku, czy raczej będzie „ch” warte? Zobaczę, a raczej spróbuję.

Czego się można spodziewać po tym winie? Opis na kontretykiecie sugeruje kierunek poszukiwań: wyszukany i elegancki nos prowadzący do owocowego, podkręconego przyprawą finału na podniebieniu, wykończonego nutką wanilii. Repertuar doznań reklamowany na koncertowym plakacie może jednak odbiegać od wykonania Rimskiego-Korsakowa przez reprezentacyjną orkiestrę Ochotniczej Straży Pożarnej, mam tego świadomość. Jako człowiek mediów znam się trochę na „prawdach” głoszonych w reklamach, z ostrożnością graniczącą z niewiarą podchodzę do takich sloganów. Ja osobiście oczekiwałbym cabernetowego kwasiorka, który by potęgował apetyt na steka, którego sobie z tej okazji przyrządziłem.

Wino rzeczywiście na samym początku wydaje się mocno kwaśne, ale po chwili to wrażenie przestaje mieć dominujący charakter. Nos jest całkowicie anonimowy, moje receptory zapachu okazały się nieczułe na tą rzekomą elegancję aromatów. Owoc raczej spod znaku zielonej papryki niż dojrzałych śliwek, wiśni czy czereśni, z którymi moglibyśmy kojarzyć porządne Bordeaux. Zaletą dla mnie była zaś niska zawartość alkoholu, 12,5% to dzisiaj rzadkość w czerwonych winach, ja lubię pić i się nie upijać. Taniny też skromne, wino pod tym względem jest raczej łagodne, przydałoby się mu trochę chłopskiej szorstkości. Wbrew pozorom, czyli temu niezbyt przychylnemu winu opisowi, uważam że jest całkiem, całkiem. Do zastosowań kulinarnych może być bardzo przydatne, mi z tym moim stekiem zagrało (znów ten muzyczny akcent) nienajgorzej, a i do oglądania serialu wieczorem okazało się cichym, przyjaznym kompanem, zupełnie nie przeszkadzającym w odbiorze głównej treści - reklamy pominąłem. Na wyżyny winiarstwa ta etykieta się nie wspięła, ale i upadek z poziomu, który reprezentowała bolesny nie był.


Ch Rousseau 2017
pochodzenie: Francja
apelacja: Bordeaux AOP
odmiany: ??? (stawiam na cabernet sauvignon z domieszką merlot)
alk.: 12,5%
cena: 19,99 zł w Tesco (kupiłem za własną gotówkę)



Wino wyprodukowane zostało przez GCF Group mającą swą siedzibę w Petersbach, która bynajmniej nie leży w Bordeaux, lecz w regionie Grand Est, którego stolicą jest Strasburg. Nalepka nad kontretykietą sugeruje jednak, że wino zabutelkowano w Landiras w regionie Nowa Akwitania, w departamencie Żyronda. W Polsce najbardziej rozpoznawalną marką grupy GCF jest chyba J.P. CHENET, wielu kojarzy pewnie też alzackie wina Artur Metz. Jak się okazuje należy do nich też marka Blanc Foussy, której wina zrobiły na mnie ostatnio duże wrażenie. GCF to duża grupa produkująca wina bardzo podstawowe na szeroką skalę, ale ma też w swym portfolio producentów butelkujących wina w prestiżowych apelacjach. 

poniedziałek, 13 stycznia 2020

Niełatwy początek roku.

No, nie dostałem od Was zachęty do pisania, więc robię to z własnej woli i z tym pierwotnym poczuciem, które towarzyszyło mi na początku prowadzenia bloga, że robię to wyłącznie dla siebie. Może to i lepiej, robię to bez obciążenia i wolny od wszelkiej presji poza moją własną.

Początek roku nie obfitował w jakieś znakomite wina, wręcz przeciwnie, było raczej tak sobie. Moja żona, z racji zajmowanego stanowiska, otrzymuje czasem drobne świąteczne upominki od partnerów biznesowych, w zeszłym roku nie było tych prezentów zbyt dużo, widać 2019 nie był najłatwiejszym rokiem w interesach, a podobno 2020 ma być jeszcze trudniejszy, niemniej jednak coś tam „wpadło”. Zazwyczaj owe prezenty są później przekazywane w moje ręce, nie inaczej było tym razem, i tak oto przed moje oblicze trafiła butelka Bordeaux z dobrego rocznika 2015. Bordeaux, jak oczywiście wiecie, to nie jest gwarancja sukcesu w butelce, obok dobrych czy wręcz doskonałych  (i nieprzyzwoicie drogich) win, produkuje się tam morze win słabych i przeciętnych, o których wielu powiedziałoby, że mogłyby spłynąć Wisłą razem z nieczystościami będących efektem „nieudolnych rządów” (zygzakiem, zygzakiem) „afery Trzaskowskiego” (podwójnym zygzakiem, podwójnym zygzakiem). Ale istnieje też powiedzenie, że w słabym roczniku Bordeaux kupuj (jeśli cię stać) od najlepszych producentów, w dobrym możesz kupować od każdego. Można tym powiedzeniem się sugerować, ale nie należy też zbytnio brać go do serca. Francuzom udaje się spartolić wina nawet w najlepszych rocznikach, czego przykładem wydaje się być (oczywiście moim zdaniem) ów prezent. Może trochę przesadzam i mam zbyt wygórowane oczekiwania, ale jednak Bordeaux i dobry rocznik te moje oczekiwania jakoś usprawiedliwiają.


Chateau La Graula 2015 to wino wyprodukowane przez J.P. & M. Bessette na zamówienie firmy handlującej winami MTVins i należy do szerokiej apelacji Bordeaux Supérieur AOP, w której powstają raczej wina codzienne, niż butelki wybitne. Jest mieszanką odmian merlot, cabernet franc i cabernet sauvignon, na papierze wygląda to nawet dobrze, natomiast usta mówią coś zupełnie innego. Przygaszony owoc i struktura, która bardziej opiera się na alkoholu (14,5%), niż na kwasowości, a do tego jakieś fabryczne aromaty i rozczarowanie gotowe. Wyobrażam sobie, że mogłoby lepiej wypaść w zestawieniu z jedzeniem, wszak to wino raczej stołowe, ale ja piłem je solo. Może na tym polegał mój błąd, może trzeba było je sparować z polecanymi potrawami: czerwonymi i białymi mięsami, czy serami. Może trzeba było dać mu dłużej pooddychać i wrócić do niego następnego dnia. Może byłoby lepiej. Może…


Jak to zwykle bywa, znów czuję się Bordeaux rozczarowany i znów mam ochotę butelkę Bordeaux kupić. Dziwne? Też mi się tak wydaje.


Chateau La Graula, 2015
pochodzenie: Francja
apelacja: Bordeaux Supérieur AOP
odmiany: merlot (60%), cabernet franc (25%), cabernet sauvignon (15%)
alk.: 14,5%
cena: 39,99 zł w sklepach Kondrat Wina Wybrane (bieżący rocznik 2016)