Nie piłem ostatnio zbyt dużo wina. Umęczenie pracą, fatalny sposób odżywiania się oraz niezdrowy tryb życia sprawiły, że - najpierw z obawą, potem z radością - skupiłem się na sobie, alkohol odstawiłem w kąt. Zastanawiałem się nawet, czy nie zdurniałem do reszty sięgając po piwa bezalkoholowe, którymi dotychczas szczerze gardziłem, ale ponieważ z dnia na dzień czułem się coraz lepiej także ten dylemat porzuciłem, leży tuż obok flaszek.
Zanim to się stało spotkały mnie jednak dwie niespodzianki. Wino co do którego miałem spore oczekiwania okazało się niewypałem, a drugie, które przestawiałem z kąta w kąt, by dostać się do innych butelek, zaskoczyło mnie w sposób pozytywny, choć wcale się tego nie spodziewałem.
|
Białe jest czarne... |
Pierwsze wino pochodziło z Chile, od bardzo dobrego producenta - Estampa, jest jego czołowym produktem i nazywa się La Cruz. Nazwa ma swoje znaczenie i swoją historię, zainteresowanym polecam
stronę internetową ze szczegółowymi informacjami na ten temat. Można je też znaleźć na etykiecie wina, ale ta lektura będzie znacznie droższa, butelka w sklepie kosztuje 199 zł. Udało mi się kupić to wino jeszcze po starej cenie, choć 139 zł to też nie jest mało. Po raz pierwszy piłem próbkę tego wina podczas wizyty Bena Gordona - przedstawiciela producenta - na
Chilean Wine Tour w 2012 roku. Ben z dumą mówił o winie zrobionym przez toskańskiego winiarza Attilio Pagli, a ja marzyłem, żeby wypić całą butelkę. Kupiłem ją w 2013, otworzyłem w 2014 i mam wrażenie, że się spóźniłem. Strasznie się zestarzało przez te dwa lata i to w sposób mało elegancki. Kolor nie zdradzał wieku, choć wino pochodziło z rocznika 2008, aromaty były bardzo ładne, zachęcające do picia, ale w ustach wino mocno rozczarowało. Z owocu została w zasadzie tylko jakaś słodycz zakonserwowana alkoholem, kwasowość niemal zerowa, taniny gładkie, bez dawnej zadziorności. Trudno jednoznacznie ocenić to wino mając do dyspozycji tylko jedną butelkę, która miała przecież prawo pójść własną drogą, nie ujętą na planach winiarza. Być może trafiła mi się czarna owca, ale nie zamierzam wydawać kolejnych dwóch stów, by się o tym przekonać.
|
... czarne jest białe. |
Po takim doświadczeniu bałem się sięgnąć po wino Albali od hiszpańskiego potentata, jakim jest Félix Solis. Wino to w atrakcyjnej cenie kupiłem w supermarkecie w Elblągu, skusił mnie napis Gran Reserva i rocznik 2004. Teraz bałem się kolejnej wtopy. A tu, proszę, kolejne zaskoczenie. Żywe wino, z mocnym jeszcze garbnikami i kwasowością, których nie powstydziłoby się nawet Barolo, czy porządne Chianti Classico. Tempranillo w dobrych rękach, okazuje się być materiałem, z którego powstają długowieczne pomniki. A ten wygląda tak, jakby go dopiero postawiono. Tym razem nie czarna owca, ale biały kruk. Nie chciałbym przesadzić, ale takie wino za 32,99 zł? Sięgnąłem kolejny raz po przewodnik Hugh Johnsona w najnowszej edycji. A tam jest wymieniony tylko jeden producent z regionu Valdepeñas - Félix Solis. Może to coś wyjaśnia...
Wino Estampa LaCruz 2008
kupiłem w Winestory za 139 zł (obecnie 199 zł). Wino Albali Gran Reserva 2004
kupiłem w Kauflandzie za 32,99 zł.