środa, 31 października 2018

Niebo i Piekło.

Kilka dni temu dostałem od Lidla przesyłkę z winami i informacją dotyczącą nowej oferty win, która "koncentruje się na starannie wyselekcjonowanych trunkach z Francji, Włoch i Niemiec." Przestraszyłem się trochę, że spóźniłem się z wiadomościami na ten temat, ale jednak nie. Oferta ważna jest od 22 października do 28 listopada, a nie, jak mi się zdawało, 28 października. Większość moich kolegów od winnego pióra ma degustacje za sobą, oceny wystawione, w większości identyczne. Dla jednego wina są one przepustką do raju, dla drugiego pozostało tylko piekło, choć nie wiem, czy dla mieszkańców tego ostatniego nie jest to kara (dodatkowa) szczególnie okrutna.

Ja się z tymi ocenami zgadzam.


Winem wartym uwagi jest na pewno riesling z niemieckiej Badenii Alte Vogtei zu Ravensburg rocznika 2017 (34,99 zł za butelkę). Wino świeże, smaczne, ożywcze i pełne owocu, z podkreśloną kwasowością, w ustach bardzo przyjemne i mega pijalne. Nie mam się do czego przyczepić, smakowało mi znacznie lepiej, niż otwarte tego samego dnia chardonnay ze słynnej francuskiej apelacji Chablis. Chablis kosztowało co najmniej dwa razy tyle, co ten riesling z Lidla, a przyjemności dawało o połowę mniej.

Jak wspomniałem wyżej, swoje wino dostałem w prezencie, ale widziałem je również w sklepie i zastanawiałem się, czy nie wziąć dwóch lub trzech butelek do swojej piwniczki, ale pomyślałem sobie, że zrobię to za pomocą strony Winnicalidla.pl i być może skorzystam jeszcze z jakiejś promocji. I tu napotkałem problem, bo wina na tej stronie nie odnalazłem, co wydało mi się dość dziwne, gdyż od wprowadzenia oferty minął tydzień (to było 30 października).  Mam nadzieję, że to tylko chwilowa niedogodność i klienci wkrótce będą mogli zamawiać to wino za pomocą platformy internetowej.


W sklepie widziałem też drugie wino, które otrzymałem w prezencie. To negroamaro o nazwie Selone, wino z południa Włoch, które Polacy uwielbiają niemal tak samo, jak popularne w tym samym regionie primitivo. Mimo niezbyt pochlebnego wizerunku primitivo kreowanego lub powielanego przez część winnej blogosfery, sam lubię od czasu do czasu po nie sięgnąć - krzepkie, owocowe, soczyste, choć trochę nadto alkoholowe - potrafi naprawdę dać radość. Dlatego przychylnym okiem spojrzałem też na negroamaro, a spoglądałem z tym większą uwagą im częściej czytałem jego druzgocące oceny. Pomyślałem, że blogosfera "kopie" negroamaro, zupełnie jak primitivo, trochę bez zastanowienia, ale za to zgodnie z trendem. Koleżanki i koledzy, przepraszam Was wszystkich, mieliście rację! Przepraszam po raz wtóry, bo posądziłem Was o lekceważenie tematu i zadzieranie nosa. To wino rzeczywiście jest potworem. Niby ma wszystko, co mieć powinno: koncentrację, kwasowość, alkohol, owoc, taninę, ale w tak karykaturalnych proporcjach, że zasłużyło sobie na nr 1 w rankingu najgorszych win, jakie piłem w swoim życiu. 

Tu dla odmiany muszę pochwalić Winnicę Lidla za to, że tego wina też jeszcze nie ma w ofercie 😉 Ale jeśli macie mimo wszystko ochotę na "potworne" negroamaro, to kosztuje ono w sklepie 19,99 zł. Jeśli jednak chcielibyście wylać do zlewu od razu dwa wina, to w takiej promocji zapłacicie tylko 14,99 zł za butelkę.


Wina otrzymałem do degustacji od Lidl Polska. Dziękuję!

czwartek, 25 października 2018

Golan Heights Winery.

Niezbyt dużo wiem o winach izraelskich, a większość z tych, które piłem pochodziła od jednego producenta - Golan Heighs Winery. Przejrzałem notatki z bloga i na jego łamach odnalazłem raptem jeden wpis. Dotyczył on wina Monfort Village Carignan 2010 i był niezbyt dla niego pochlebny. Co więcej, wspomniałem w tekście o innych izraelskich butelkach, ale też mało entuzjastycznie. Na facebookowym profilu bloga odnalazłem trzy krótkie notatki, bardziej optymistyczne, ale dotyczyły one już win z Golan Heights Winery.


Kolejne znalazłem na Instagramie (wiem, nie macie ze mną łatwo):



Kilka (kilkanaście) dni temu, porządkując swoje składziki z winem, wygrzebałem kolejne wina i mam zamiar podzielić się z Wami swoimi spostrzeżeniami na ich temat.

Wcześniej jednak kilka słów o samej winiarni. Golan Heights Winery jest dość młodym producentem, a zważywszy na fakt, że 10 lat młodszym ode mnie, to można powiedzieć, że zupełnym świeżakiem. W każdym razie winiarnię wybudowano na wzgórzach Golan w 1983 roku, choć winorośl była uprawiana tu od 1976, zaś grona ma początku trafiały do dużych spółdzielni. Część spółdzielców zaczęła eksperymentować z własnymi winami, jak się okazało całkiem udanymi, i tak rozpoczęła się historia GHW. Ich wina były wielokrotnie nagradzane, sława sięga niemal każdego zakątka świata (eksport do 32 krajów), tylko kupować i delektować się. Dziś winiarnia ta uchodzi za najlepszą w Izraelu. Co ciekawe, na eksport idzie tylko 30% produkcji, pozostałe 70% przeznaczono na rynek wewnętrzny. 

Z analizy moich wpisów wynika, że mój stosunek do nich nie jest taki jednoznaczny. Raz jest gorzej, raz lepiej, ale prawda jest też taka, że z flagowej linii Yarden nie piłem ani jednego wina. To były raczej produkty z linii bardziej popularnych, masowych, powiedziałbym tanich, choć moim zdaniem bardzo tanie to one nie były (zwłaszcza w Polsce).

Spójrzmy zatem na kolejne etykiety.


Hermon, Mount Hermon Red, 2016
Golan Heights Winery, Izrael
odmiany: cabernet sauvignon, merlot, cabernet franc, petit verdot, malbec
alk.: 14%

Mieszanka francuskich, a w zasadzie bordoskich odmian wydaje się być próbą zrobienia słynnego, francuskiego wina na własnym podwórku, zresztą producent lubi porównywać się ze słynnymi regionami winiarskimi. Można? Jak widać można, ale nie jestem pewien, czy efekt rzeczywiście kojarzy się winami z Bordeaux. Moim zdaniem nie jest ani lepsze, ani gorsze od win francuskich (bordoskich) z tej samej półki cenowej. Jest po prostu inne. Widocznie terroir ma znaczenie i basta, zaklinanie rzeczywistości na nic się zdaje. Dużo owocu, wyraźna, ale dość łagodna tanina i sporo alkoholu. Pije się przyzwoicie.

Mimo moich (drobnych) zastrzeżeń wino na pewno smakowałoby mi lepiej w okolicznościach opisanych na jego kontr-etykiecie. Umiem o sobie wyobrazić: kieliszek, a może i cała butelka wina, i widok na góry z ośnieżonymi szczytami. Taka wizja bardzo mi się podoba, w każdym razie bardziej niż obserwowanie jesiennej aury za oknem.

Sion Red, 2016
Golan Heights Winery, Izrael
odmiany: syrah, tempranillo, tinta cao, sangiovese, gamay noir, touriga nacional, pinot noir
alk. 13,5%

Przepis wydaje się prosty: wrzućcie co tam macie do kadzi, sfermentujcie, rozlejcie do butelek i wrzućcie na rynek. A jak ktoś się będzie dopytywać o co chodzi w takiej mieszance, to powiedzcie: chodziło nam o ukazanie niuansów poszczególnych odmian. Mnie to nie przekonuje, wino nie zachwyca, wydaje się dość proste, owocowe, smaczne, ale wielkiej głębi i niuansów w tym winie bym nie szukał.



Hermon, Mount Hermon Indigo, 2016
Golan Heights Winery, Izrael
odmiany: cabernet sauvignon, syrah
alk. 14%

W tym winie są tylko dwie odmiany, obie bardzo popularne i uprawiane w niemal każdym kraju winiarskim: cabernet sauvignon i syrah (shiraz). Obie odmiany lubię, ale jak bardzo za nimi przepadam, tak Indigo mnie drażni. Nie lubię jego aromatów kojarzących mi się z budyniem i nie podoba mi się jego atramentowy smak. Wkurza mnie jego miękkość i mało zadziorne taniny. Osłabia mnie też kawowy posmak i lekka goryczka w końcówce. Podoba mi się zaś wyraźny owoc czereśni i wiśni. Mimo wielu (jak dla mnie) mankamentów, nie znajduję powodów, by wino jednoznacznie odrzucić. To że wino ewidentnie jest nie w moim guście, nie oznacza jeszcze, że zakończy swój żywot w zlewie. Do tego droga daleka.


Golan Merlot 2016
Golan Heights Winery, Izrael
odmiany: 100% merlot
alk. 14,5%

Tym razem wino jednoodmianowe zrobione ze szczepu merlot, dla którego ostatnio mam więcej serca. Film "Bezdroża", stwierdzam to po latach, zdemolował wizerunek merlota, robiąc mu sporą krzywdę. Ja też uległem tej modzie, nie tyle na chwalenie pinot noir, co na krytykę merlota. Nie będę ukrywał, trochę mi z tego powodu wstyd. Ale co było, to było, zapomnijmy o tym, żyjmy tym, co dzisiaj. A dzisiaj merlot mi smakuje, również ten z Golan Heights Winery. Owoce dojrzewały w nieco chłodniejszych warunkach wyżej położonych terenów wzgórz Golan, a po fermentacji wino spędziło 5 miesięcy w beczkach z dębu amerykańskiego (głównie, choć w innych też). Powstało wino zgrabne, przyjemne w piciu, a alkohol, mimo jego sporej ilości, nie przeszkadza. Nie będę tu się niczego czepiał, merlot sprawił mi sporą satysfakcję.

To tyle o winach, więcej informacji o samej winiarni znajdziecie na jej stronie internetowej, choć informacje o produktach są aktualizowane wybiórczo. Analizy producentów odnoszą się tylko do najświeższych roczników, natomiast na temat Sion Red w ogóle nie znajdziecie nowych informacji. Kiedy tworzyłem swój wpis aktualnym rocznikiem był 2013.

środa, 10 października 2018

Poloneza czas... odkorkować.


Najpierw z samego rana otrzymałem maila z informacją, a późnym popołudniem wiadomość ta została dostarczona przez kuriera w formie jak najbardziej realnej i możliwej do sprawdzenia za pomocą zmysłów. Panie i Panowie od teraz już nie tylko Lidl, ale i Biedronka współpracuje z polską winnicą, aby dostarczyć swoim klientom rodzime wina. To znaczy rodzime dla nas Polaków, pamiętajmy, że dla Biedronki rodzime wina pochodzą z Portugalii.

Podejrzenia o kopiowanie pomysłu Lidla zapewne pojawią się tu i ówdzie, ale wojenki biznesowe mnie w tym wypadku nie interesują. Cieszy mnie raczej fakt, że polskie wina mogą być szerzej dostępne także w mniejszych miejscowościach, niekoniecznie graniczących z lokalnymi producentami. Chciałbym jednak zwrócić Waszą uwagę na pewien szczegół, który łatwo przeoczyć, ponieważ obie sieci mają tak duże budżety reklamowe, że oglądając telewizję czy słuchając radia można odnieść wrażenie, że handel detaliczny w naszym kraju podzielony jest między Biedronkę i Lidla. Otóż pierwszym polskim winem jakie miałem okazję kupować w miejscowościach powiatowych i gminnych wcale nie była lidlowska Polka, ani tym bardziej biedronkowy Polonez, ale Sudomir z Winnicy Płochockich. Wino dostarczała Grupa Eurocash za pomocą swojego konceptu Faktoria Win. W większych supermarketach w dużych miastach można też było natknąć się na butelki z Winnicy Adoria, która już wcześniej potrafiła dostarczyć na rynek hurtowe ilości wina. Pionierem we wprowadzaniu polskich win na sklepowe półki był zatem jeszcze inny ktoś.

Przyjrzyjmy się więc samym winom - Polonez występuje w dwóch wersjach - jako że jest to jednak nowość na rynku i jej pojawienie się może wywołać sensację większą, niż kolejne roczniki Polki z Lidla.

Wino białe (półwytrawne) powstało z odmian seyval blanc, johaniter i jutrzenka, zawiera 12% alkoholu, cukier resztkowy pozostał na poziomie 1,6 g/l, a kwasowość ogólna 7,5 g/l.

Wino czerwone (półwytrawne) skomponowano z odmian regent, cabernet dorsa i cabernet cortis. Alkoholu mamy tu również 12%, cukru resztkowego pozostało nieco mniej - 1,2 g/l, niższa jest także kwasowość - 5,2 g/l.

W materiałach prasowych znajdziemy informację, że wino białe sprawdzi się w towarzystwie owoców morza i lekkich potraw z drobiu, natomiast czerwone można polecić do kaczki, jagnięciny oraz dań z czerwonego mięsa.

Tyle informacji ogólnych, moje osobiste degustację będą miały miejsce w niedalekiej przyszłości. Aby nie przeoczyć recenzji możecie obserwować moje poczynania na Facebooku i Instagramie.


Wina otrzymałem od Jeronimo Martins Polska - właściciela sieci Biedronka. Dziękuję!