By pozostać jeszcze przez moment w klimacie australijskiej kolacji postanowiłem otworzyć wino musujące z tego kraju. Wino nazywa się Yellow Tail, a marka ta na pewno jest znana wszystkim, którzy zaglądają do supermarketów w poszukiwaniu niedrogich trunków z kangurem (a jakże) na etykiecie. Jakiś czas temu dostałem od żony Shiraz od tego producenta, ale jeszcze nie piłem, nie wiem, czy wino warte jest polecenia, ale z przyjemnością sięgnąłem po bąbelki, które już jako tako zaczynam kumać, choć nadal wolę wydawać na nie mniej, niż więcej.
Butelka mieści się w popularnej kategorii cenowej DTD :) - blog-portal zajmujący się winami z tej półki (autorów serdecznie pozdrawiam!) pewnie niedługo rozpisze się na temat niedrogich win australijskich, ale póki co to ja wspomnę o jednym z nich: Yellow Tail Bubbles.
Wino zaskakuje dość ciemną barwą, przypominającą wina bardziej dojrzałe, choć akurat w tym przypadku nie mamy do czynienia z wiekowym winem, które latami dojrzewa w butelce. To jest proste wino przemysłowe, wytwarzane w wielkich kadziach stalowych (metodą Charmata, jeśli to kogoś interesuje), a co do tej kadzi wpada, jeden Bóg raczy wiedzieć. Tak, czy owak, na mój amatorski gust wino jest smaczne, cytrusowo świeże, ale też i niepozbawione cukru, przez co łatwo pijalne, a że nie jest szampanem - sami Australijczycy przyznają:
"Forget serious French Champagne, this wine is far from it."
To wino ma cieszyć i służyć zabawie. Chcecie wiedzieć do czego rekomendują je na swojej stronie wyluzowani mieszkańcy Antypodów? Do okularów słonecznych, kapelusza i sporej dawki humoru.
A więc bawmy się!
Shiraz od Yellow Tail jest dość przyjemnym winem, ale takim do codziennego picia. Krótką notkę o nim popełniłem tutaj:
OdpowiedzUsuńhttp://maxredaktor.blogspot.com/2011/11/wino-z-kraju-kangurow.html
Pamiętam Twoją notkę bardzo dobrze i bardzo się ucieszyłem, kiedy żona przyniosła mi to wino. Ale jeszcze nie piłem...
OdpowiedzUsuń