Minęło już prawie pół miesiąca nowego roku, więc może się wydawać, że na noworoczne postanowienia jest już trochę za późno. Mam jednak usprawiedliwienie, swoje zobowiązania ogłosiłem na facebookowej stronie bloga pisanewinem.pl, a brzmiało ono tak:
1. Opróżnić zapasy zgromadzonego wina - to nic ambitnego, jak się lubi wino, chodzi mi bardziej o to, by nie kupować więcej, niż się jest w stanie wypić.
2. A jeśli już kupować to wina z Polski, Moraw, Austrii, Węgier i Chorwacji.
Postanowienia te budzą zdziwienie wśród moich bliższych i dalszych znajomych, niektórzy namawiają mnie, by rozszerzyć krąg zainteresowań i nawet byłem bliski im ulec, ale stwierdziłem, że to obniżyłoby rangę zobowiązań, więc postanowiłem ich sugestie zignorować. Przepraszam. Oczywiście przyrzeczenie to traci swą moc w przypadku otrzymania wina w prezencie i jest to jedyne odstępstwo od reguł, które ma zamiar przestrzegać w 2013 roku.
Szef Enoteki Polskiej - Maciek Bombol - też był trochę zdziwiony moim zobowiązaniem i z "taką pewną nieśmiałością" wręczał mi butelkę austriackiego wina, wszak była to dopiero druga w mojej winnej karierze butelka czerwonego wina z Austrii. Pierwszą zresztą też otrzymałem w prezencie. Jego niepokój udzielił się także i mi, no bo skoro doświadczony winomaniak, zawodowy importer ma jakieś wątpliwości, to znaczy, że i mój "profesjonalizm" został poddany swoistej próbie. Kurde, naprawdę obawiałem się tego wina. Jak się okazało zupełnie niepotrzebnie, bo wino było świetne i już po pierwszym kieliszku przypadło mi do gustu.
Zresztą butelka nie była pierwszą lepszą z brzegu - to blaufränkisch "Carnuntum", nad którym pieczę sprawowała Dorli Muhr, była żona Dirka van der Niepoort'a, znanego producenta bardzo dobrych win portugalskich. Choć prywatne drogi tego winiarskiego tandemu się rozeszły, to współpraca na tle zawodowym trwa nadal. I bardzo dobrze. Carnuntum to wina zrobione z owoców nieco młodszych krzewów, z tych starszych powstaje "Spitzerberg".
Pierwszy łyk "Carnuntum" od razu rozwiał moje wątpliwości. Okazuje się, że nawet tacy amatorzy jak ja potrafią docenić klasę tego wina, a mi przy okazji przypomniała się historia, którą o moim dziadku Stanisławie opowiedział mój ojciec Ryszard. Otóż wspomniany Stanisław, dobrze już po pięćdziesiątce, stwierdził nagle, że jednak lubi pomidory, choć przez pół wieku unikał ich jak diabeł wody święconej. Do końca życia żałował, że tak późno docenił cudowny smak tych popularnych warzyw. Dla mnie Austria, Czechy czy Węgry były krajami drugiej ligi winiarskiej. Dziś widzę, że myliłem się w kwestii win austriackich tak, jak mój dziadek w przypadku pomidorów. Moja czteroletnia przygoda z winami wydaje się teraz bardziej uboga niż mi się wcześniej zdawało. "Carnuntum" utwierdza mnie w przekonaniu, że moje - jednak dość surowe - noworoczne postanowienie przyniesie więcej zysków niż strat i tym większa moja determinacja, by sumiennie owego zobowiązania przestrzegać.
Wino otrzymałem do degustacji od szefa Enoteki Polskiej. Cena wina w sklepie to 60 zł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz