W zimowym sezonie włóczył się mój kolega po Austrii. Że niby na nartach był, czy coś takiego. Właściwie to jego sprawa, że zamiast siedzieć w ciepłym domu na mrozie się szwendał, ale dla mnie korzyść z tego taka, że wracając przywiózł mi z wojaży butelkę zweigelta. Nowa tradycja się tworzy wśród moich przyjaciół, z zagranicznych wypadów przywożą mi butelki miejscowych trunków, co bardzo mi pasuje i na pewno nie będę ich od tego odwodził. Hubertowi dziękowałem już za pyszne vermentino z Ligurii, Tomkowi teraz dziękuję za zweigelta z Wagram.
W obu przypadkach były to wina, z którymi spotykałem się po raz pierwszy i nie wiem kiedy bym sięgnął po wina z tych szczepów, gdybym nie dostał ich w prezencie. Tak więc mam się z czego cieszyć i za co być mym kolegom wdzięcznym. W smaku zweigelta można było wyczuć trochę wiśni, trochę malin, a nawet truskawek. Było też w w nim coś, czego nie umiem nazwać, jakaś fałszywa nuta, która trochę mi przeszkadzała, ale też intrygowała, sprawiała, że z zaciekawieniem sięgałem po kolejny kieliszek. Z pewnością do zweigelta jeszcze wrócę.
ps. Widzę, że sytuacja rozwija się dynamicznie. Tym razem kolega Jacek wrócił z Barcelony... w prezencie przywiózł mi butelkę cavy od niewielkiego producenta. Nie zapomnijcie zatem wrócić tu poźniej. Opis wina na pewno się pojawi.
Kiedyś z wojaży przywoziło się mydełka hotelowe, teraz wina. Jest postęp:)
OdpowiedzUsuńZ tego co wiem, przywozi się wina... i mydełka hotelowe. Dla jasności dodam, że dostałem tylko wino :)
OdpowiedzUsuń