niedziela, 27 stycznia 2013

Wino do kąsania.

Styczeń się kończy, a dla mnie to miesiąc ze wszech miar udany. Dzieje się trochę w winnym świecie, impreza goni imprezę, ja też próbuję za nimi nadążyć. Na blogu zaś piszę o winach, na które nie wydałem jeszcze ani złotówki. Same prezenty. I to mi się podoba.

Nie inaczej jest z winem, które dziś dla was opisuję, a jest nim argentyński malbec, którego otrzymałem od żony. To Cicchitti Malbec Gran Reserva 2008.


Wino jest ciemne ja atrament, ma kolor ciemnych czereśni i tak też pachnie. Nie atramentem oczywiście, ale czereśniami. W ustach również czarne czereśnie, wiśnie, jagody, leśne owoce, a także włoskie orzechy. Wino jest tak gęste i skoncentrowane, że aż trudno je pić, łatwiej pewnie kąsać. À propos kąsania - zwykle robi się to na odwrót, ale w tym przypadku przydałoby się czymś zagryźć to wino. Solo jest dość męczące. Lubię malbeki, ale ten trochę mi się uprzykrzył. Strasznie przeładowany - brutalnie atakował wszystkie zmysły, a na domiar złego pomalował mi usta i zęby na fioletowo. Dawno już czegoś takiego nie piłem i choć bardzo mi smakował, to zrobię sobie od malbeków małą przerwę. Należy mi się.

-------------------------------------------
Cicchitti Malbec Gran Reserva 2008
-------------------------------------------
Argentyna, Mendoza
Alk. 14%
-------------------------------------------

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz