Miałem okazję spróbować ostatnio kilka butelek pinot gris, zrobionych różnych w stylach i w oddalonych od siebie miejscach, wszak Nową Zelandię od Alzacji dzielą tysiące kilometrów, ale węgierska interpretacja tego szczepu - wino Figula z rocznika 2009 zrobiło na mnie szczególnie dobre wrażenie.
Nie epatowało słodyczą, nie krzyczało alkoholem, nie zwalało z nóg przesadnymi aromatami - swoim stonowaniem i elegancką skromnością wyciszało moje ciało i umysł od wyrazistego, ale trudnego dla mnie wina Napbor. Może właśnie dlatego zapadło mi w pamięci. Powiedzmy sobie szczerze - to nie jest artystyczna perełka, ale kawał porządnego rzemiosła. Nie wywołuje szczególnych uniesień, a jednak pije się łatwo i z coraz większą chęcią sięga po kolejny kieliszek. Lubię takie wina, bo pozwalają szybko się zrelaksować, nie trzeba o nich rozmyślać, doszukiwać się się w nich ukrytej prawdy - wystarczy pić i pozwolić odpłynąć stresom i bolączkom szarej (gris?) rzeczywistości.
Wino otrzymałem do degustacji od importera Interwin Sp. z o.o. Serdecznie dziękuję!
Wino otrzymałem do degustacji od importera Interwin Sp. z o.o. Serdecznie dziękuję!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz