sobota, 16 marca 2013

Austria w Warszawie.

Austriacy przywieźli wina do Warszawy i bardzo się z tego powodu ucieszyłem, bo szeroka degustacja win z tego uznanego, choć mam wrażenie nie dość docenianego, regionu winiarskiego idealnie wpisuje się w moje noworoczne postanowienie. Win było naprawdę sporo, czasu znacznie mniej, na szczęście miałem wsparcie w moich kolegach, dzięki którym mogłem uderzać punktowo zdobywając maksimum punktów i niesamowitych wrażeń.


Zacznę od małej (a może sporej) wpadki z mojej strony. Chodzi o stanowiska Interwin, na których prezentowane były wina Markusa Hubera i Franza Weningera. To spore niedopatrzenie z mojej strony, bo miałem już okazję pić zachwycające wina tych producentów, ale pominięcie szerokiej prezentacji asortymentu uznanych winiarzy było takim błędem, że do tej pory nie mogę się z tego otrząsnąć. Na szczęście będzie to dla mnie silną motywacją do wysupłania pieniędzy na kilka butelek - dobrze, że można je dostać w Polsce.


Wrażenie robiły butelki z winiarni Schloss Gobelsburg. Limonkowa, ostra kwasowość jest wyróżnikiem tych win, ale zapewnia im też długowieczność. Oprócz win z najnowszych roczników, miałem okazję spróbować bardziej dojrzalszych rieslingów. Gaisberg z rocznika 2006 zachwycał nosem i cudownymi ustami, podobnie jak Heiligenstein z 2007 roku. Klarowny dowód na to, jak fantastycznie potrafią zmieniać się w czasie rieslingi. Warto szarpnąć się na porządną butelkę i uzbroić się w cierpliwość.


Po raz drugi przekonałem się o tym na stanowisku winnicy Bründlmayer. "Lyra" z 2002 była zachwycająca. W tym wypadku też warto zainwestować pieniądze w młode wina i czekać, czekać, czekać... Albo sięgnąć głębiej do portfela i szukać bardziej dojrzałych roczników.


Guillaume Deliancourt - właściciel poznańskiej firmy DELiWINA - osobiście polewał wina z winnicy Johann Donabaum. Guillaume'a miałem okazję poznać jakiś czas temu w Warszawie podczas spontanicznej prezentacji win z jego portfolio i pamiętam, że wszystkie, co do joty, były bardzo dobre, niektóre wręcz doskonałe. Czuję, że mogę zaufać jego wyczuciu i wina Danabaum mnie w tym przekonaniu utwierdziły. Dobry wybór, choć tego dnia bardziej doceniałem rieslingi niż grüner veltlinery, ale to dotyczyło właściwie wszystkich wystawców. Guillaume - szykuj ofertę dla mnie, wszak w tym roku piję Austrię :)

Stolik obok prezentowały się wina Umathum. Blaufränkisch Joiser Kirschgarten był po prostu świetny jak na mój gust. No i oczywiście fantastyczne słodkie Auslese Cuvee (50% chardonnay, 50% scheurebe).


Jeśli jesteśmy przy słodkich to muszę także pochwalić wina Rudolfa Rabla (a w zasadzie Rudolfów - seniora i juniora), którego produkty zrobiły na mnie bardzo dobre wrażenie. Nie tylko słodkie, ale przede wszystkim podstawowe rieslingi i grüner veltlinery, a także pinot noir.


Chwilę spędziłem też przy winach importowanych przez Mielżyńskiego. Wina Wieninger i Heinrich są tymi, na które należy zwrócić uwagę - mi szczególnie przypadły do gustu chardonnay od Wieningera i blaufänkisch Heinricha. Ale pozostałe trzymały bardzo solidny poziom.

Bardzo się cieszę, że mogłem uczestniczyć w tej winiarskiej imprezie, bo dość szybko (choć też jednak wyrywkowo) mogłem zapoznać się z tym, co mają do zaoferowania winiarze z Austrii. A trzeba powiedzieć, że mają się czym chwalić i jestem przekonany, że po austriackie butelki będę sięgał częściej i chętniej niż do tej pory.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz