Wybrałem się do Lidla po owoce dla dzieci, ale stare przyzwyczajenia z czasów, kiedy ten dyskont dostarczał mi wina do "nauki" przyciągnęły mnie do półek z rzeczonymi trunkami. Oczywiście sporo można się było naczytać (choć nie u mnie) o szerokiej ofercie win francuskich, ale moją uwagę zwróciły wina włoskie i hiszpańskie, których wcześniej nie widziałem. W oko wpadło mi Amarone, ale inne od tego, które można było tu kupić wcześniej oraz tanie Frascati - dla mnie zupełna nowość. Wybrałem niedrogie Frascati (14,99 zł), o którym nie wiedziałem nic, bo Amarone wydało mi się podejrzanie tanie (55,55 zł).
I był to wybór dobry, bo za sprawą tajemniczej przesyłki Amarone i tak trafiło do moich rąk. Ale o tym za chwilę, wróćmy do Frascati.
Z tego, co się zdążyłem zorientować przeglądając Internet i trochę literatury, Frascati jest wyjątkowo popularnym winem w rzymskich restauracjach, knajpach i knajpeczkach, gdzie serwowane jest jako tanie wino stołowe. Ale Frascati jest też regularną apelacją, w ramach której produkuje się wina ze szczepów Malvasia, Trebbiano i Greco o czym przeczytałem w Wikipedii, nie będę udawał, że wiedzę tą posiadałem od urodzenia.
Wino jest bardzo aromatyczne, kwiatowe. W ustach wytrawne, rześkie, kwasowe, choć da się też wyczuć odrobinę cukru. W Rzymie jeszcze nie byłem, ale wyobrażam sobie, że od takiego prostego, niezobowiązującego wina mógłbym rozpocząć dzień w jakiejś przyulicznej knajpce. Do tego jakieś drobne przekąski.
A właśnie, jeśli jesteśmy przy rzeczonych przekąskach to postanowiłem z moją sześcioletnia córką poeksperymentować i muszę przyznać, że zostałem przez nią nieco zawstydzony.
To jej dziełko. Grissini, pomidory, jakieś sałaty, włoskie przyprawy i odrobina oliwy.
A to moje. Szynka parmeńska, posmarowana serkiem Turek puszysty z ziołami i owinięta wokół grissini.
I jedno i drugie nieźle pasowało do Frascati. Jak będę w Rzymie to sprawdzę jakie Oni tam praktykują kompozycje.
No i na koniec wracam do miłej przesyłki, która wyglądała tak:
Wina, poza Amarone, znane już były klientom Lidla, choć ja sam ich jeszcze nie piłem. Jak tylko znajdę wolną chwilę, postaram się je dla Was zrecenzować.
Saxa Loquuntur 2009 było bardzo pijalnym winem...A fajna cena dodatkowo sprawiała ,że wracałem do niego kilkukrotnie. Tu widzę nowy rocznik 2010...Chętnie przeczytam szczerą recenzję zanim zakupię, bo opisy w tylu "dobre w swojej cenie" od jakiegoś czasu nie są już zachętą :)
OdpowiedzUsuńJedyne, co mogę w tej chwili powiedzieć, to tyle, że cena jest dobra :) tzn. lepsza niż w przypadku rocznika 2009. Wino wkrótce trafi na warsztat :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń