Muszę się wam do czegoś przyznać, choć wyznanie to z pewnością nie będzie ani sensacyjne, ani specjalnie oryginalne. Jestem gadżeciarzem. Zero zaskoczenia, co? Faceci, którzy czytają tego bloga mogą to samo powiedzieć o sobie a zaglądające tu kobiety - o swoich facetach.
Ale kocham gadżety i nic na to nie poradzę. Spójrzcie tylko na to zdjęcie. Siedzę sobie na plaży, rozkoszuję się słoneczną, choć wietrzną pogodą i wyciągam z plecaka netbooka. Po co mi netbook na plaży? Ano po to, żeby pisać tego bloga. Mogę pisać go też w domu, ale to już nie będzie takie szałowe. Gdzie jest ta plaża? Powiem wam dokładnie, w tym czerwonym plecaku mam jeszcze PDA z wbudowanym odbiornikiem GPS. Sprawdzam: - 54° 19' 35" N, 19° 06' 44" E i wszystko jasne. To Stegna - spora wieś nad Zatoką Gdańską, na Żuławach Wiślanych, w rejonie Mierzei Wiślanej. Jestem taki mądry, bo mam Internet (bezprzewodowy, no raczej!) i sprawdziłem to w Wikipedii. Co więcej obejrzałem okolicę w Google Maps. Jakiż to fajny gadżet! Tak fajny, że mam go w komputerze, w PDA a nawet w komórce - nieźle, co? Zamykam GPS w PDA, w zamian otwieram Twittera i już wszyscy moi znajomi (a raczej ci, którzy tego chcą) wiedzą, gdzie jestem i co robię. Na potrzeby bloga wyciągam aparat - wiecie, taki mały cyfrowy gadżet - i proszę żonę, aby zrobiła mi zdjęcie. Pstryk i już jest. Z plecaka wyciągam czytnik, przekładam kartę i już po chwili zdjęcie jest w komputerze, w blogu. Skomunikowałem się ze światem, świat poznał miejsce mojego pobytu, czas ruszać do baru, ale tylko do tego, gdzie jest wi-fi. W oczekiwaniu na smażoną rybę i piwo, mogę na iPodzie posłuchać muzyki i poczatować ze znajomymi za pomocą Skype’a. Co za gadżet!
Fajnie jest mieć wolny dzień, wyjechać gdzieś daleko, trochę odpocząć, nacieszyć się widokami i przyrodą.
Ale wiecie co? Wcale nie odpocząłem tego dnia. Wszystko przez ten piasek. Bo to naprawdę niełatwe jest tak sobie po nim iść, gdy na ramionach wisi cholernie ciężki, wypełniony po brzegi gadżetami plecak, do którego nie zmieściła się nawet butelka wody…
Jedni faceci lubią bardziej a inni mniej, ale na pewno lubią a nawet kochają gadżety. Przy czym gadżet to nie tylko telefon, netbook czy ipod. To też telewizor, sprzęt grający czy nawet samochód. I zawsze sobie wmawiamy, że te zabawki są nam potrzebne bardzo. Bez dwóch zdań. No i stajemy się niewolnikami przedmiotów wokół nas, które to nas bardziej posiadają niż my je. Problem jest, gdy się nam zniszczą (porysuje się ekran smartphona albo zarysuje lakier na naszym cudeńku). Nie daje nam to spokoje żyć. Wtedy pilnie trzeba wymienić na nowszy gadżet, które jest oczywiście jeszcze bardziej nam potrzebny.
OdpowiedzUsuńMyślałam, że to kobiety nie mogą wyjśc bez torebki pełnej najróżniejszych rzeczy a tu prosze, przyznaje się:) Ale jak jest dobrze wyjśc bez niczego, niczym nie ograniczony. I tylko to ze sobą przynieśc co zostało w pamięci. A tym bardziej na plażę.
OdpowiedzUsuńSuper :)
OdpowiedzUsuńTak to szczera prawda, że faceci kochają gadżety i uwielbiaj,ą jeszcze je dostawać od kobiet. Ja dla swojego męża zazwyczaj zamawiam gadżety z https://4gift.pl/prezenty/prezent-dla-niego/prezent-dla-chlopaka jeśli chcę mu zrobić niespodziankę w postaci dość oryginalnego gadżetu. Jak dla mnie to może on być gadżeciarzem bo to w sumie dość fajna sprawa.
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz. Trochę się zdziwiłem, że ktoś odnalazł tekst niemal dziesięcioletni, jeszcze z okresu, gdy blog nie był poświęcony winom :)
Usuń