Dziś, a może nie tylko dziś, bo degustację rozłożyłem na dwa dni (wieczory), biorę na warsztat wino Marques de Reinosa Garnacha Private Collection 2018. Wino pochodzi z hiszpańskiego regionu Rioja i zrobione jest, jak sugeruje etykieta, z odmiany garnacha, ale nie tylko. W składzie podobno jest 91% szczepu garnacha, a 9% tempranillo, co odczytuję z nalepki importera, gdyż na stronie producenta próżno szukać informacji o tym winie - strona w ogóle o nim nie wspomina. Wczytując się w głębiej w nalepkę importera możemy znaleźć informację, że wino powstało dla sklepów Piccola Italia & Mediterraneo, choć przeglądając sieć znalazłem taką etykietę w zagranicznych sklepach internetowych. Studiując dalej kontr-etykietę producenta i nalepkę importera dowiadujemy się, że wino powstało ze starych krzewów uprawianych w winnicach Autol (siedziba producenta) i dojrzewało przez 6 miesięcy na osadzie w beczkach z dębu francuskiego. Produkcja limitowana.
Dąb rzeczywiście odcisnął piętno na tym winie, dawno już nie czułem w nosie tak wyraźnego aromatu prażonej na maśle kukurydzy, myślałem przez moment, że to syn przygotowuje się w kuchni do oglądania jakiegoś filmu. Jak już wino sobie odetchnie to ujawnia się jego owocowa natura, z przyjemną taniną i ładną kwasowością, a wszystko to oprószone pikantną przyprawą. Pije się to naprawdę fajnie (o ile ktoś lubi taki styl wina), szczególnie na drugi dzień, kiedy aromaty odbeczkowe stracą na intensywności. Polecane do sezonowanych szynek serrano i iberico, salami chorizo, pieczonych lub grillowanych mięs czerwonych i dziczyzny, a także do tradycyjnych regionalnych flaków. Niczego takiego nie miałem na podorędziu, zadowoliłem się (winem) pijąc je solo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz