No cóż, znów Bordeaux.
Jestem od czasu do czasu namawiany przez moich czytelników do zakupu nieco droższych butelek od tych, które ostatnio opisywałem, a których cena zawierała się w przedziale mniej więcej 30-85 zł. Łatwo mówić, gdy namawia się kogoś do wydania pieniędzy nie ze swojej kieszeni, niemniej jednak i mi ta myśl nieraz świtała w głowie, żeby wyskoczyć ponad granicę 100-150 zł i poszukać wrażeń w tym rejonie cenowym.
Na początku marca bieżącego roku kupiłem w Leclerku na Ursynowie butelkę Fleur de Pédesclaux, drugiego wina z Château Pédesclaux, który to zamek znalazł się w słynnej klasyfikacji Grand Cru win bordoskich z roku 1855 (5. klasa). Sami się już na pewno domyślacie, że wraz z butelką do domu wdarły się spore emocje, które studziłem przez kilka tygodni, by na spokojnie zająć się degustacją wina. W ruch znów poszedł dekanter, a po kilku kwadransach wino znalazło się w kieliszku. Czy dekantacja była potrzebna, czy wino, które sam producent poleca pić jako młode, wymagało tego zabiegu? Nie wiem, ale zrobiłem to.
Na początku wino czarowało wspaniałym kwiatowym aromatem i miękkością na podniebieniu, ale z każdym kolejnym kieliszkiem stawało się takie... zwyczajne. Owoc tracił na intensywności, aromaty stawały się nieco przygaszone, zupełnie blade. Miałem wrażenie, że nie odbiega znacząco jakością od chociażby tych win z Grupy Castel, które opisywałem dla Was wcześniej. Powiem więcej, tamte sprawiały mi więcej przyjemności.
Muszę tu powiedzieć, że ja nie należę do grupy, którą określa się jako "label drinkers", nie daję forów za nazwę. Mówię jak jest, mnie to wino specjalnie nie zachwyciło, a biorąc pod uwagę fakt, że kosztowało niemal 140 zł, wydaje mi się przeszacowane. Ale, tu jednak muszę przyznać się do swojej słabości, prawdopodobnie nie zniechęci mnie to do sięgnięcia po kolejne butelki Pédesclaux, zwłaszcza że i pierwsze wino ma dla mnie cenę jeszcze akceptowalną. Nie jako wino codzienne, ale okazję do ponownej próby znajdę się z łatwością.
Jeśli piliście Pédesclaux, zostawcie po sobie znak w komentarzu, ja zaś wypiję resztką Wasze zdrowie.
wino: Château Pédesclaux, Fleur de Pédesclaux 2015.
pochodzenie: Francja, Bordeaux, Pauillac AOC
odmiany: merlot 74%, cabernet sauvignon 20%, petit verdot 6%
alk.: 13%
cena: 139.99 zł za butelkę 0,75l (Leclerc Ursynów w Warszawie, 2020-03-04)
Jestem z tych którzy Ciebie namawiali do kupna czegoś droższego ;-)
OdpowiedzUsuńNie wiem ilu jeszcze namawiało, w każdym razie nie musi to się wiązać z wydawaniem większej ilości kasy. Jeśli ktoś sobie wyliczy że maksymalnie stać go na 150zł za wina na miesiąc to jeśli zamiast 5 butelek za 30zł wyda 150zł na 1 to wyda tyle samo. Ja tak robię, jeśli chcę kupić coś droższego to w międzyczasie nie marnuję kasy na "zwyczajne" tanie wina.
To powiedziawszy nie wydałbym 140zł na drugie wino z którejś z klasyfikowanych posiadłości z Bordeaux. No moze z kilkoma wyjątkami jak drugie wina od Pichon Lalande, Pichon Baron, Latour czy Montrose ale drugie wina z tych posiadłości to kosztują od 30 do 150 Euro.
Generalnie sens kupowania drugich etykiet w Polsce widzę w sytuacji gdy ich cena jest wyraźnie niższa niż 100zł.
Ja już rok nie byłem w ursynowskim Leclercu i nie wiem co tam jest obecnie ale jak rok temu byłem to za 150zł można było kupić co najmniej kilka win Grand Cru Classe, fakt ze wiekszosć z rocznika 2011, który to początkowo był określany jako generalnie słaby ale teraz widzę w internecie, że ten rocznik z perspektywy lat jest coraz lepiej oceniany . Zatem kompletnie nie rozumiem dlaczego na drugą etykietę wydałeś aż 140zł. To jest gruby błąd zarówno z perspektywy cena / jakości jaki i tego że za porównywalne pienądze mogłeś w tym samym sklepie kupić bordoskie Grand Cru Classe ( o ile wybór teraz jest podobny do tego sprzed roku).
Co do cen Bordeaux. Pamietam że Robert Borowski jakieś 2 lata temu zachwalał Chateau Fleur du Roy 2015 (apelacja Pomerol), ja kupiłem to wino za 99zł. Rocznik 2015 na Prawym Brzegu chyba nawet lepszy niz na Lewym, apelacja tak samo prestiżowa jak Pauillac i do tego masz najlepsze wino z danej posiadłości a nie z drugorzędnej jakości winogron jak to się zwykle dzieje w drugich etykietach.
Co do Pedesclaux to pamietam że chyba w 2015 na jakimś spotkaniu grupowym spróbowałem rocznika 2010, tego co w Lidlu był sprzedawany za początkowo 199 a potem za 149zł. Wino było fajne, w nowoczesnym stylu, słodkie dużo beczki, koncentracja. Nie każdemu teka styl odpowiada ale wino sprawiało po prostu przyjemność. W każdym razie wtedy chyba w Lidlu kupiłem jednak Chateau Dassault (GCC z St. Emilion) 2010 za chyba 139zł.
Kupno Bordaux w Polsce to nei jest łatwy temat( chyba trudniej tylko z Burgundią) i łatwo sie naciąć na kupno za drogiej butelki w stosunku do przyjemności jakie daje.
Podstawowe zasady:
1. Drugie etykiety tylko za wyraźnie mniej niż 100zł, z jednym wyjatkiem jakie znam to Virginie de Valandraud 2015 z Winnicy Lidla, które kupiłem w przecenie za 99zł i było warto.
2. Lepiej zaoszczędzić kasę i kupic jednak Grand Cru Classe z przedziału 150-200zł najlepeij w Leclerc, Auchan, nie wiem co teraz ma Carrefour ale tak 10 lat temu miał fajne Bordeaux w ofercie.
3. Trzeba patrzeć na jakość roczników i starać sie kupować z tych najlepszych, tutaj pomocna tabelka:https://www.robertparker.com/resources/vintage-chart
4. jeśli ktoś bierze pod uwagę ceny to nei kupować u warszawskich importerów typu Miełżyński czy Winkolekcja bo ceny mają za wysokie!!! Jedyne akceptowalne ceny drogich i bardzo dobrych Bordeaux są we francuskich hipermarketach i tam należy kupować. Chyba że komuś na kasie nei zależy wtdy można iść do Miłżyńskiego czy Winkolekcji.
5. Jednak najlepszym miejsce do kupna Bordeaux jest Europa Zachodnia, jak ktoś bedzie w Niemczech czy Francji to koniecznie niech idzie do miejscowych hipermarketów to będzie mógł kupować wina klasyfikowane za 50% ich ceny w porównaniu do cen u warszawskich importerów.
Pozdro
Marek
www.realdealswines.blogspot.com
Dziękuję za komentarz, moi czytelnicy na pewno skorzystają z uwag, mam nadzieję, że nie stracą dla mnie szacunku z komentarze dłuższe od samego tekst. Jednocześnie przepraszam za mój szybki paluch, który nie dopuścił do opublikowania (zupełnie niechcący) kolejnych komentarzy, ale ponieważ mam backup, więc wklejam je poniżej
Usuń"Pamietam że w 2016 kupowałem w Lecleru Beaumont 2009 ( czyli w zasadzie najlepszy rocznik) w butelkach magnum za ok 115 zł. Jeszcze nie otworzyłem, może na komunie syna w maju , jak sie rodzina zjedzie to otworzę ;-)
Na trzy wina wydałeś ok. 175zł, moze lepiej było wydać na jedno lepsze bordeaux w Lecleru taka sumę? Miałbyś szansę spróbować lepszego wina niż każde z tych trzech."
Zapewniam, że cykl moich przygód z Bordeaux będzie kontynuowany :)
Dopiero zauważyłem, że cytowane komentarze Marka pojawiły się pod innym wpisem. Przepraszam. Za dużo Bordeaux w kieliszku ;)
UsuńJak będziesz w Leclercu to zrób spis Bodeaux jakie mają z rocznikami i cenami od 40zł w wzwyż. To sam zobaczę co aktualnie jest i mogę dać jakieś rekomendacje.
OdpowiedzUsuńMarek
Aha zamiast drugich etykiet z Bordeaux za ponad 100zł proponuję kupić Louis Martini Cabernet Sauvignon 2016 z Napa za 135zł. Tego rocznika nie piłem ale za to piłem z 2010 i 2013, oba znakomite roczniki a potencjalnie 2016 jest jeszcze lepszy bo to najlepszy rocznik w Napa w historii. To wino było dzisiaj prezentowane przez Tomasza Koleckiego na tym internetowym seminarium na temat win kalifornijskich. To jest świetna alternatywa dla Bordeaux, szczególnie tych które wydają się zbyt cierpkie, zbyt taniczne i zbyt wyrafinowane.
OdpowiedzUsuńMarek
Podoba mi się ta recenzja. Wino prezentuje się super.
OdpowiedzUsuń