Czas koronawirusa, czas zarazy, czas zamknięcia. Winna branża cierpi, głównie przez lockdown całego rynku HoReCa. To czas wielu akcji oznaczanych w mediach społecznościowych hashtagami #zostajęwdomuniezostawiamwina czy #winonaratunek, których celem jest wsparcie branży winiarskiej i gastronomicznej w tych trudnych, dziwnych czasach. Mam w stosunku do tego typu inicjatyw mieszane uczucia, bo z jednej strony solidaryzuję się i wspomagam branżę (szczególnie tę z najbliższego sąsiedztwa) swoimi zakupami, a z drugiej strony czuję delikatny, ale uporczywy owej branży nacisk, choć nikt z niej przecież mnie nie pyta o moją kondycję finansową.
Robię jednak co mogę, na wina przeznaczam miesięcznie 10-15% swojej pensji (póki jeszcze ją otrzymuję), ale tak, jak nie przeczytam każdej wydanej książki, czy nie obejrzę każdego nakręconego filmy, tak i nie wypiję wszystkich dostępnych w Polsce win. Tym samym zrzucam z siebie ciężar (niewykluczone, że to ja sam się nim obarczyłem) ratowania świata win - wystarczy, że nie przyczyniam się do jego upadku.
Jeśli interesuje Was, gdzie robię winne zakupy, to zazwyczaj wiąże się to z moim najbliższym sąsiedztwem. Ze sklepów specjalistycznych najczęściej wybieram Winestory przy KEN w Warszawie, bo tam zaczęła się moja przygoda z winami i zawsze miałem dobry kontakt z ludźmi tam pracującymi. Chętnie wpadam tam pogadać i zazwyczaj wychodzę z kilkoma winami w kartonie. Mam też w tej okolicy sąsiada, którego nazywam swoim osobistym dilerem. To człowiek z branży, który obecnie pracuje dla M&P Alkohole i Wina Świata, dba o swoich klientów i organizuje dla nich dostawy z firmowej oferty. Dlatego też na łamach mojego bloga, mojej facebookowej strony, czy na Instagramie częściej możecie zobaczyć wina od tego importera. Lubię robić zakupy w ursynowskim Leclerku, bo też mam do niego blisko, tam najchętniej kupuję wina francuskie, bo ich wybór jest naprawdę szeroki. Jeśli mam zaś ochotę na niezbyt wysublimowane, ale za to tanie wina, idealne do sączenia przy oglądaniu serialu, przeglądaniu gazet, czy lekturze książek, to najczęściej kupuję je w Tesco, ich nieduży market znajduje się w budynku obok mojego miejsca zamieszkania i mogę tam iść nawet zimą w kapciach. Nie stronię też od Biedronek i Lidlów, choć mam do nich nieco dalej i dlatego ostatnio z nich rzadziej korzystam, a w zasadzie robię to raczej przy okazji wyjazdów poza Warszawę, ponieważ ich sklepy można znaleźć niemal w każdym polskim mieście.
Akcja #zostajęwdomuniezostawiamwina ma zaś tę zaletę, że w jednym miejscu grupuje firmy skłonne (w końcu) dostarczać wina do indywidualnych odbiorców. W wielu przypadkach było to niemożliwe w czasach sprzed Covid-19, bo my - winopijcy amatorzy - nie byliśmy partnerami mogącym konkurować pod względem siły nabywczej z restauracjami czy hotelami i z ich punktu widzenia nie warto było tracić na nas czasu. Mam nadzieję, że kiedy sytuacja wróci do normy, nadal będziemy dla nich ważnymi klientami, o czym teraz jesteśmy na każdym kroku zapewniani. Czas pokaże.
Na zdrowie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz