Ostatnio bardzo rzadko wybieram się na większe degustacje, głównie z braku czasu, ponieważ spotkania bardzo często odbywają się w takich godzinach, które kolidują z moją pracą. Zdarzają się wyjątki, w moim grafiku trafiają się „dziury” w środku tygodnia, a jeśli przy okazji degustacje/prezentacje odbywają się w godzinach „normalnej” pracy (czyli jest stosunkowo mała szansa, że będzie na niej tłoczno), wtedy szansa na moją obecność jest dość spora.
Od lewej: Wojciech Bońkowski, Carlo Veronese, Tomasz Prange-Barczyński |
Tak właśnie było we wtorek 11.06.2019, kiedy do Polski trafili przedstawiciele Consorzio Tutela Lugana DOC, by zaprezentować wina z wymienionej w nazwie konsorcjum apelacji Lugana DOC. Gdyby zsumować liczbę przedstawicieli konsorcjum z liczbą pracowników organizatora imprezy, to okaże się, że na sali stanowili oni mniej więcej połowę zgromadzonych. Odczuwam w takiej chwili spore zażenowanie, goście przyjeżdżają do stolicy jednego z największych krajów europejskich, w której znajdują się setki restauracji, hoteli i winnych biznesów, spotykają raptem garstkę osób, z czego część to blogerzy-amatorzy, tacy jak ja, których wpływ na rynek wina w Polsce jest żaden. Z jednej strony fajnie być w kameralnym gronie osób próbujących bardzo ciekawe wina, ale niesmak (niezwiązany bynajmniej z winami) pozostaje.
Lugana DOC to apelacja (od 1967 roku), w której powstają tylko wina białe, oparte na odmianie winorośli o nazwie turbiana, wytwarzane w pięciu różnych stylach, o których napiszę za chwilę. Na mapie północnych Włoch apelację można łatwo odnaleźć, leży ona na południe od znanego i popularnego wśród turystów jeziora Garda i obejmuje tereny od obleganego Sirmione (północ apelacji) do Pozzolengo i Solferino (południe), na zachodzie apelacji leżą miejscowości Desenzano del Garda i Lonato, natomiast od wschodu zamyka apelację miasteczko Peschiera del Garda. W tej ostatniej miejscowości ma siedzibę Consorzio Tutela Lugana, mająca strzec interesów tutejszych winiarzy i promować ich produkty.
Co do samej odmiany turbiana, to można spotkać też w literaturze inne nazwy uprawianych tutaj gron, często mówi się o nich trebbiano, a dokładniej trebbiano di lugana, bo trebbiano niejedno ma przecież imię (czy może nazwisko), ale jeśli czytając do poduszki będziemy akurat zerkać do „Wine Grapes” Jancis Robinson, to być może, nim sen nas zmorzy, doczytamy, że chodzi o verdicchio bianco - dobrze znane w Marche, choć podobno jednak pochodzące z Veneto (Wenecja Euganejska). Skomplikowane? Może trochę, ale przejdźmy dalej, czas poznać style lugańskich win.
Jest ich pięć, choć pierwszy jest najpopularniejszy (90% produkcji) i jest nazywany po prostu Lugana. To wina o dość jasnej, słomkowej barwie, zwykle oszczędne w nosie, choć potrafią być bardzo aromatyczne, w zapachu kojarzą się z kwiatami. W ustach dość pełne i soczyste. Fermentacja odbywa się w kadziach stalowych, wina te zazwyczaj nie dojrzewają w beczkach, natomiast często zdarza się im stosunkowo długie dojrzewanie na osadzie.
Drugim stylem jest Lugana Superiore, gdzie dopuszcza się udział beczki w dojrzewaniu (przynajmniej rocznym) win. Przekłada się to na ich złożoność, kolor jest ciemniejszy, bardziej intensywny, w nosie pojawiają się nuty ziół i dojrzałych jabłek, a także przypraw i orzechów, w czym swój udział ma właśnie beczka.
Trzecim stylem jest Lugana Reserva. Wina dojrzewają przynajmniej 24 miesiące, z czego 6 miesięcy w butelce. Usta pełne, skoncentrowane, konkretne, w nosie zdarzają się aromaty dymne. Tymi winami już raczej nie chłodzimy się na tarasie (choć zakazu nie ma), ale można się nad nimi dłużej pochylić, warto dać im trochę czasu, by wraz z jego upływem cieszyć się ewolucją zapachów.
Styl numer cztery to wina z późnego zbioru - Lugana Vendemia Tardiva. Produkcja raczej niszowa, zwłaszcza że to najmłodszy rodzaj wina jaki pozwalają produkować przepisy apelacji, producentów można policzyć na palcach. Gronom pozwala się mocno dojrzewać (przejrzewać), zbiorów dokonuje się dopiero na przełomie października i listopada. Tego stylu nie znam, nie piłem, więc wiem tylko tyle, że jest naturalnie słodkie, choć nie tak bardzo jak wina tworzone metodą „passito”, czyli z wysuszonych na rodzynki (już po zbiorach) gron.
Za to miałem okazję spróbować, piątego i ostatniego stylu wina, choć piliśmy je jako pierwsze, bo to wina świetne na aperitif, mowa o winach z bąblami - Lugana Spumante. Mogą być one tworzone metodą tradycyjna (szampańską) czy też metodą Charmata (wtórna fermentacja nie w butelce, ale w kadzi), panuje tu dowolność. Liczy się to, że naturalna kwasowość zapewnia winom rześkość i świeżość, chociaż tym produkowanym metodą szampańską, długo dojrzewającym na osadzie, trudno odmówić złożoności i większej głębi. Tak czy owak, nie są to wina spotykane bardzo często, tak jak napisałem wcześniej, wszystkie wina poza „zwykłą” Luganą, stanowią łącznie 10% produkcji.
To co warto powiedzieć o winach z Lugany, a w zasadzie o winach zrobionych z verdicchio vel turbiana aka trebbiano di lugana, że całkiem dobrze się starzeją i w ich przypadku pionowe degustacje roczników mają sens. Na degustacji najmłodszym rocznikiem był 2018, najstarszym 2012 (fakt, że reserva), a o żadnym nie można było powiedzieć, że jest zmęczone. Wręcz przeciwnie, młode ze starym mogłoby stawać w szranki i wynik nie byłby jednoznaczny. A i w konkurach być może młodsze nie byłoby lepsze od starszego, czym coraz częściej się pocieszam.
Od lewej: Robert Bartłomiej Dąbrowski, Mariusz Boguszewski |
ⓒ Wine Enthusiast |
To coś mówi o potencjale starzenia się tych białych win z okolic Gardy. Zasadnym jednakże jest zadanie pytania, czy sklepowa półka jest odpowiednim miejscem na tak długie przetrzymywanie dość wiekowego jednak rocznika. Zadałem pytanie centrali Wineonline, czy mają coś świeższego i tak w moje ręce wpadły dwie butelki - jedna z rzeczonego i słabo rotującego rocznika 2013 i jedna z najświeższego chyba obecnie w sprzedaży rocznika 2017. Mówię o winach z Monte del Fra, producenta mającego swą siedzibę poza apelacją Lugana, ale wykorzystującego tu działkę w obrębie miejscowości Peschiera del Garda - tej w której siedzibę ma konsorcjum.
Wina należą do tego najczęściej występującego gatunku, czyli „zwyczajna” Lugana. Na przestrzeni lat zmienił się kształt butelki, w której zamykane jest wino, ale obie zrobione są z ciemnego szkła, teoretycznie powinno to pomóc zachować je dłużej przy życiu, ale gwarancji nie ma. Podoba mi się wypukłe logo na szkle butelki rocznika 2017, która zyskuje w tym momencie kilka punktów na drodze do osiągnięcia szlachectwa. No, ale nie szkło jest najważniejsze, lecz zawartość butelki, przystąpmy zatem do degustacji.
Poza różnicą w wyglądzie butelek, widać wyraźnie jak odmiennie prezentują się one w kieliszkach. Barwa młodszego wina jest blada, jasno słomkowa, niemal platynowa. Rocznik 2013 jest wyraźnie ciemniejszy, głęboko żółty, łatwy do pomylenia z jabłkowym sokiem, oba wina są czyste, klarowne.
W nosie różnice są równie wyraziste - 2017 to aromaty kwiatowe złamane zapachem białych owoców, 2013 to pieczone jabłko, wosk, miód i trochę grzanki.
W ustach można znaleźć wspólny mianownik, jest nim odświeżająca, lekka goryczka w końcówce. Młodsze wino ma w sobie słodki element, który niejako współistnieje z tą goryczką, oba składniki są wyraźnie wyczuwalne jednocześnie. Do tego dochodzi solidna, mirabelkowa kwasowość i może ciut odstający alkohol. Jest go jednak mniej (jeśli wierzyć kontr-etykiecie) niż w roczniku 2013, ale mimo to starszy rocznik wydaje się lepiej poukładany, tu słodycz jest mniej wyczuwalna, nie ma tej pudrowej mdłości, która w roczniku 2017 była wyczuwalna, zwłaszcza zaraz po otwarciu. Oba wina bardzo ciekawie się zmieniają w kieliszku. W 2017 słodycz ulega jednak kwasowości, natomiast ewolucyjne nuty rocznika 2013 tracą na intensywności i odsłaniają sprężystą, młodzieńczą gibkość wina.
Wszystko oczywiście zależy od preferencji i upodobań degustatora, ale ja jednak jestem skłonny lepiej ocenić rocznik 2013. Aromatycznie wydaje się być ciekawszy, usta są lepiej zrównoważone, struktura zaś nadal jest solidna, niemal nienaruszona.
Trzeba przyznać rację prelegentom - Lugana potrafi być długowieczna i zaskakuje swym wigorem mimo upływu lat. A trzeba powiedzieć, że mamy do czynienia z winem raczej ze średniej półki. Będąc na Gardą spróbujcie jej koniecznie, być może nawet z risotto z żabą, do którego to dania Lugana smakuje ponoć wyśmienicie.
Dziękuję organizatorom wydarzenia za możliwość uczestnictwa w imprezie. Degustacja odbyła się w lokalu Winisfery przy ul. Chłodnej w Warszawie
Lista degustowanych win:
Olivini, Lugana DOC Spumante Brut, Metodo Classico, 2015
Citari, Lugana DOC Conchiglia, 2018
Zeni, Lugana DOC Margone, 2018
Bulgarini, Lugana DOC 010, 2018
Ca’Maiol, Lugana DOC Molin, 2017
Avanzi, Lugana DOC Riserva Borghetta, 2016
Zenato, Lugana DOC Riserva Sergio Zenato, 2016
Ca’ Dei Frati, Lugana DOC Riserva Brolettino, 2012
Chciałabym się kiedyś wybrać na jakąś degustację win, ponieważ jestem ich wielką fanką i lubię sprawdzać nowe smaki. Ostatnio złożył nawet zamówienie na stronie http://wineavenue24.pl/ bo mają wiele propozycji, których nie można spotkać w zwykłych sklepach.
OdpowiedzUsuń