Znów się trochę opuściłem z pisaniem o winie, nie będę się jednak tłumaczył, bo powody nie różnią się od wcześniejszych, więc raczej nie ma sensu ich powtarzać, teksty w archiwum leżą i czekają na ponowne odkrycie.
Mimo kłopotów chciałbym jednak podzielić się z wami wrażeniami, jakie przyniosła degustacja dwóch win hiszpańskich. Od razu napiszę, że z Lidla, bo dla wielu to wystarczający powód, żeby zakończyć lekturę - szkoda czasu.
Krótka ocena o treści: naprawdę dobre nie należy do mnie, ale podpisuję się pod nią obiema rękami. Taką opinię wydali goście, którzy mnie odwiedzili w którąś z moich wolnych niedziel, co nie jest takie oczywiste w mojej branży i miejscu w pracy. Przy okazji krzyczę help! ratunku! może ktoś mnie uratuje przed zawałem w dzień świąteczny, z dala od rodziny.
Wróćmy jednak do rzeczy realnych, czyli wspomnianych win z Iberii. Pierwsze z nich to Pinord Penedès +Natura Xarel.lo En Lies 2017.
Wino organiczne, cokolwiek to znaczy i jakkolwiek jest to interpretowane, zrobione z odmiany xarel.lo, którą na pewno kojarzycie, jeśli lubicie hiszpańskie bąbelki w postaci Cavy. Xarel.lo jest odpowiedzialne za nadanie winom musującym atrakcyjnego aromatu i najczęściej występuje w nich obok dwóch innych odmian: parellada i macabeo. Zatem xarel.lo należy do rodziny win aromatycznych, które często bywają zniewalające w nosie, ale jednocześnie potrafią być mdłe z powodu obniżonej kwasowości i odczuwalnego wyraźnie cukru resztkowego. Ja osobiście za takimi winami nie przepadam, chyba że rzeczywiście kwasowości im nie brakuje. W przypadku omawianego wina trudno mówić o kwasowości ostrej jak żyletka, ale na pewno potrafi ona nadać winu walor świeżości i raczej zachęca do picia (oraz przegryzienia), niż pozostawienia kieliszka z boku. Miła niespodzianka dla mnie, a moi goście (choć niepijący wina na codzień) byli wręcz zachwyceni i chcieli kupić wino dla siebie. Nie powinno być z tym problemu, bo wino jest dostępne. Jeśli nie w sklepach stacjonarnych, to przez witrynę internetową Winnicalidla.pl
Podobnie jest z dostępnością drugiego wina, które miałem okazję otworzyć tego dnia, a mianowicie Bodega Las Cepas Laertes Rey Graciano 2016.
Etykieta pochodzi z apelacji Rioja, bodajże najbardziej znanej ze wszystkich ulokowanych na terenie Hiszpanii. Powiedziałbym, że wstyd jej nie znać, ale wtedy sam spaliłbym się ze wstydu, bo okazuje się, że moja znajomość Rioji jest dramatycznie słaba. Otóż, po pierwsze, byłem święcie przekonany, że jest położona całkowicie w Kraju Basków, co jest dalekie od prawdy i boleśnie obnaża moją nieznajomość geografii Hiszpanii. Po drugie, byłem przekonany, że przepisy apelacji wymagają, by odmiana tempranillo stanowiła większość w kupażach i przy okazji zabraniała użycia innych od tempranillo odmian do produkcji czerwonych win jednoszczepowych. 100% graciano zamknięte w butelce z Rioji okazało się dla mnie lekkim zaskoczeniem. Sami rozumiecie, dramat i dno. Na szczęście dla osób, które chcą się tylko napić niezłego wina powyższe dywagacje nie mają żadnego znaczenia. Wystarczy, że powtórzę ocenę z początku tekstu. To są naprawdę dobre wina.
Zupełnie na koniec dorzucę może tylko informację, że można też kupić wina tego producenta zrobione w 100% z odmiany garnacha lub maturana tinta. Czyli czegoś się jednak dowiedziałem - istnieje Rioja bez tempranillo 🙂
Dziękuję Lidl Polska za udostępnienie win do degustacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz