wtorek, 1 sierpnia 2017

Priorat, Nita 2014


Kiedy piszę te słowa, w Polsce panują już spore, utęsknione przez wielu upały. Człowiek powinien chłodzić się super zimnym białym lub różowym winem, komu przyszłoby do głowy pić wina z równie gorącego Prioratu. No, ale mi przyszło.

Priorat to jedna z dwóch apelacji (drugą jest Rioja), które w systemie hiszpańskim mają najwyższy status. Choć apelacja jest nie tak bardzo młoda, powstała w 1954 roku, to najwyższy status uzyskała dopiero w 2009 roku, do czego przyczyniło się zaangażowanie wielu sławnych nazwisk hiszpańskiego świata winiarskiego, angażujących tu niemałe środki i szukających na górzystych terenach swojego eldorado. Eldorado to zresztą nie najgorsze słowo opisujące tutejsze realia, wina rzeczywiście potrafią kosztować krocie, co przyciąga kolejnych inwestorów nie zważających na ekstremalnie trudne warunki uprawy winorośli, przekładające się na niską wydajność, ale dając w zamian wina pełne ekstraktu.

Dziś mam przyjemność pić wino Nita, zrobione przez Meritxell Pallejà  z Gratallops, gdzie swoje wina produkuje jedna piąta winiarzy z Prioratu. Tutejsza enolożka pracowała z samym Alvaro Palaciosem, czołowym producentem i ojcem sukcesu tego regionu, dzięki któremu zyskał on taki rozgłos i popularność.

Nita jest kupażem, na który składają się odmiany: garnacha (45%), cariñena (35%), cabernet sauvignon (15%), syrah (5%). Garnacha i cariñena to podstawowe odmiany Prioratu, dające wina skoncentrowane, taniczne, ale też i mocno alkoholowe. Producenci często dodają tu niewielkie ilości caberneta, merlota i syrah, by nadać winom nieco więcej finezji i wielowymiarowości. Można zatem powiedzieć, że mamy do czynienia z klasykiem z Prioratu.

Wino w ustach jest nieco ziemiste, ale i bardzo owocowe (śliwka, wiśnia), ma niemało alkoholu i to daje się wyczuć, podobnie jak kwasowość. Za to tanina nie wysusza nadmiernie podniebienia. W pierwszej chwili wino nie robi dobrego wrażenia, co często zdarza się w przypadku win mocnych, intensywnych, aromatycznych, dojrzewających dłużej w beczce czy nawet butelce. Trzeba je napowietrzyć i zapewnić im chwilę odpoczynku, po którym nabierają harmonii i lepiej odzwierciedlają zamysł winiarza. W przypadku tego wina czas i dekantacja zdecydowanie pomagają. Dwa dni po otwarciu wino naprawdę pieści podniebienie, alkohol nie drażni, za to posmak dojrzałych owoców długo utrzymuje się ustach. Jeśli wino do Was trafi bądźcie cierpliwi, a czeka Was zasłużona nagroda.

Wino otrzymałem z Ambasady Królestwa Hiszpanii w ramach promocji Degusta España, mającej na celu przybliżyć zainteresowanym temat hiszpańskich win, a także regionów winiarskich, w których one powstają. Dziękuję!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz