sobota, 12 kwietnia 2014

Riesling.

Dzień był naprawdę bardzo fajny. Pojechałem z rodziną w okolice ujścia Wisły do morza. Byłem tam kiedyś z moją żoną, jeszcze zanim nią została. Wówczas był to początek maja, teraz nieco wcześniej, choć pogoda podobna - w słońcu ciepło, ale nie za gorąco. Doszliśmy wówczas do punktu, z którego widzieliśmy miejsce mieszania się wody słodkiej ze słoną, miejsca w którym nie było nikogo oprócz nas, chyba że uwzględnimy setki ptaków spędzających wolny czas w podobny sposób. Dziś do tego punktu nie doszliśmy, dzieciaki (pojawiły się w tzw. międzyczasie) na to nie pozwoliły, nie zmuszaliśmy ich, nie chcieliśmy chodzić z kulą u nogi. Zrobiliśmy za to kilka zdjęć na pustej plaży, próbowaliśmy przypomnieć sobie chwile z przeszłości, były rozbieżności, ale nie zagroziły one trwałości naszego związku. 




Wieczorem postanowiłem otworzyć wino, które zabrałem ze sobą z Warszawy, a które dostałem już jakiś czas temu z Centrum Wina. To niemiecki riesling znad Mozeli o nazwie Peter & Peter z rocznika 2012.


Butelka przyozdobiona medalami, oczywiście również tym najważniejszym - z Berlina. Mam nadzieję, że wyczuwacie ironię, nie umiem na blogu podkreślić tekstu wężykiem. Spojrzałem na opinię o winie zamieszczoną na stronie Winezji, mającą wydźwięk jak najbardziej pozytywny, a napisaną przez znaną aktorkę. Cytuję:

"Kolejne zaskoczenie jeśli chodzi o cenę i jakość. A jakość rieslinga jest w tym przypadku nie do przecenienia. Kto lubi ten gatunek - nie zawiedzie się."

Ja się zawiodłem. Niestety. W nosie nie wyczułem zupełnie nic. Teściowa powąchała i stwierdziła, że winem to coś nie pachnie. W ustach roztwór cukru zmieszanego z kwaskiem cytrynowym. Całości bliżej do oranżadki niż wina. Coś o podobnym smaku piłem ostatnio, a była to rozpuszczona w wodzie pastylka magnezu z witaminą B6 - nawet bardziej wyrazista i zdecydowanie ciekawsza, a przy tym pewnie nieco zdrowsza.

Być może są miłośnicy "tego gatunku" potrafiący odpowiednio docenić to półwytrawne wino. Ja nie umiem. Staram się, ale nie umiem. Za dużo tu dla mnie słodyczy (to jeszcze nic złego), ale kwasowość próbująca ją zrównoważyć wydaje się być bardzo nienaturalną i daje w efekcie wino dość karykaturalne. Przyjemne, delikatne aromaty brzoskwiń i moreli nie są w stanie zatrzeć złego wrażenia. 

-----------------------------------------------------
Peter&Peter
Zeller Riesling, 2012
odmiana: 100% riesling
alk.: 11%
cena: 39,90 w Centrum Wina i na Winezja.pl
-----------------------------------------------------

Wino otrzymałem do degustacji z Centrum Wina. Dziękuję!

2 komentarze:

  1. No niestety, nie wszystko co riesling to złoto :) Nie skreślaj półwytrawnych rieslingów na podstawie tej butelki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Daleki jestem od tego, kilka rieslingów w życiu wypiłem, także półwytrawnych, mam ochotę na więcej. Ten jednak był zdecydowanie najsłabszy z tych, z którymi miałem do czynienia.

    OdpowiedzUsuń