środa, 19 czerwca 2013

Wine Trip.

Na głośną już prezentację win Jack Rabbit zorganizowaną przez Żabkę nie udało mi się dotrzeć z powodów osobistych, ale następnego dnia zrobiłem sobie małą wycieczkę winiarską po Warszawie. Pierwszym odwiedzonym przeze mnie miejscem był Węgierski Instytut Kultury, gdzie dosłownie kilku winiarzy z miejscowości Erdőbénye promowało lokalny festiwal wina "Bor, mámor, Bénye".
Festiwal będzie odbywał się w dniach 16-18 sierpnia.
Fajna, bardzo kameralna impreza, na której Gabriel Kurczewski - autor bloga "Blisko Tokaju" opowiedział mi co nieco o festiwalu, miejscu w którym się odbywa i winach, które się tam produkuje. Sama degustacja, choć skromna, to sporo wniosła do moich winnych doświadczeń, z czego cieszę się tym bardziej, że w tym roku wina węgierskie są mi szczególnie bliskie. Organizatorem wyjazdu węgierskich winiarzy do Polski był Zsolt Berger z winiarni Karádi-Berger. Oprócz niego w Warszawie gościli przedstawiciele winiarni Bardon, Illés oraz Ábrahám. Same wina bardzo ciekawe, różne w stylu i jak mawiają sami winiarze, w tym wypadku Róbert Péter - filozof, chodzi o poszukiwanie własnej drogi, a dokąd ona zaprowadzi, to już inna sprawa. Ja z imprezy wyszedłem z dwiema (kupionymi) winami Bardon - świeżo zabutelkowanym (przed tygodniem) wytrawnym furmintem Alpha (jeszcze bez etykiety) oraz słodkim "Phaidon". Czuję się zachęcony do odwiedzenia Erdőbénye i bardzo chciałbym tam pojechać.

Nie mogę się doczekać, aby otworzyć.
Zsolt Berger (Karádi-Berger) i Timea Szabó (Bardon)

Gabriel Kurczewski (bliskotokaju.pl) i Jacek Taranko (winoioliwa.com)

Kolejnym punktem spaceru po mieście było otwarcie sklepu VinoTrio - projektu trzech winnych zapaleńców, którzy sworzyli skromny pod względem powierzchni, ale ciekawy pod względem wyboru butik z winami z Włoch, Francji i Hiszpanii. Ceny win zaczynają się od niecałych trzydziestu złotych, tak więc koledzy z popularnego serwisu winiarskiego znajdą też coś dla siebie. Ci, którzy mają do zostawienia kilka stówek, też będą mieli taką możliwość. Najważniejsze jednak jest to, że butelki do 50 zł są otwierane na miejscu i można, będąc w centrum, wpaść na kieliszek, czy dwa. Nawet na całą butelkę, przy czym wtedy nie jest doliczane korkowe, co uważam za pomysł doskonały. Warto, by taki model przyjął się w restauracjach.
Bez skrzynek, bez pudeł. Skromnie i elegancko.

Robert Szulc (winiacz.blogspot.com) i Maciej Nowicki (winicjatywa.pl)

Sami "Lokalsi". Nikogo nie znam, ale rzadko tam bywam.
W sklepie spotkałem Maćka Nowickiego z Winicjatywy, z którym udaliśmy się na Kabaty, do sklepu Wino i Jazz i był to trzeci i ostatni punkt mojej winnej ekskursji.

Jeśli nie zależy Wam na każdej wydanej złotówce to w jednym miejscu, właśnie w tym sklepie, możemy zaopatrzyć się bardzo dobre wina pochodzące z oferty polskich importerów i jest to selekcja (w mojej opinii) bardzo dobra. W sklepie często organizowane są degustacje, tym razem Guillaume Deliancourt (Deliwina) prezentował importowane przez siebie wina z Château de Campuget położonego w Côstières de Nîmes (Dolina Rodanu). Strajk francuskich kontrolerów lotów sprawił, że na miejsce nie dotarł przedstawiciel winnicy Frank-Lin Dalle. Jego obowiązki przejął Guillaume i poszło mu znakomicie. Mogliśmy spróbować sześć win:

- Campuget 'Tradition' blanc 2012
- '1753' Viognier 2012
- Campuget 'Tradition' rosé 2012
- Campuget 'Tradition' rouge 2011
- '1753' Syrah 2010
- La Sommelière de Campuget 2009

Guillaume mówi. Reszta grzecznie słucha.
Wina ciekawe i dobre, ale tego można się było spodziewać znając Guillaume'a, choć '1753' Viognier i czerwone "Tradition" nie trafiły w mój gust, za to La Sommelière de Campuget 2009 było naprawdę bardzo dobre. Spodobało mi się też różowe 'Tradition', co pragnę podkreślić, bo nie jestem wielkim miłośnikiem win różowych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz