Butelka z outletu Domu Wina wyglądała bardzo niepozornie, skromnie. Banderola niebieska wystaje spod banderoli brązowej, wino chyba nie sprzedawało się najlepiej. Zresztą tanie nie było. Po obniżce o 50% butelka "Princeps 2006" kosztowała niemal 50 zł. Rok 2006 to rok przełomu na Untere Hauptstrasse 62 w Jois, w austriackim Burgenlandzie. Po czterech latach pracy w Schloss Halbturn do domu wraca Markus Altenburger, by przejąć rodzinny interes. Nie piłem jego win, ale chyba nie należą do najgorszych. Liczne nagrody w konkursach i wysokie noty u krytyków winiarskich są tutaj na porządku dziennym. "Princeps 2006" to jeszcze dzieło Matthiasa, który zrobił swoje wino ze szczepu zweigelt. Markus woli blaufränkisch i teraz to głównie z tego szczepu powstają w posiadłości Altenburgerów czerwone wina, choć w kupażu Jois znajdziemy też i zweigelt, i cabernet sauvignon.
Wróćmy jednak do tej mojej długo magazynowanej butelki, z której przed wysłaniem nikt nie raczył wytrzeć dość grubej już warstwy kurzu. Może tak właśnie trzeba.
Kolor wina jest intensywny, niemal czarny, nieprzezroczysty. Barwa nie zdradza wieku wina, jedynie wzburzony osad, którego drobiny przyczepiają się chętnie do ścian kieliszka może sugerować, że nie mamy już do czynienia z młodzieniaszkiem. W ustach owocu nie ma zbyt dużo, królują tu raczej nuty ziemiste. Kwasowość trzyma wszystko w ryzach, ale nie gryzie. Garbniki domagają się, by je czymś przegryźć.
Więc przegryzam. Kawałek wołowego rostbefu standardowo natarłem oliwą i pieprzem, po kilkunastu minutach krótkie smażenie tak przygotowanego mięsa i danie gotowe. Potem jeszcze posypuję całość grubą solą morską i podaję z lekko zgrillowanymi warzywami.
Niebo w gębie.
---------------------------------------------------------------------------------------------------
Wino Altenburger "Princeps 2006" kupiłem w outlecie Domu Wina za 46 zł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz