Przypomniały mi się debiutanckie Winne Wtorki #1 i raczej mało satysfakcjonujące butelki McGuigan Shiraz. Wino zbyt drogie, mało smaczne, zanadto (jak na mój gust) kwasowe, no jednym słowem - porażka. Zraziłem się wówczas do win australijskich i omijałem je raczej szerokim łukiem, choć to zachowanie zupełnie amatorskie. No bo jak można oceniać wina z Antypodów na podstawie jednej kiepskiej butelki. No OK - dwóch. Winne Wtorki #2 rówinież dotyczyły wina australijskiego, tym razem białego, ale to też była wtopa. Złe wrażenie zatarła degustacja win Petera Lehmanna. Zatarła skutecznie, bo to rzeczywiście były wina fantastyczne. Caberneta trzymam na specjalną okazję, choć mówią coś o końcu świata, więc może trzeba będzie podkręcić tempo opróżniania zapasów. W zeszłym miesiącu wpadła mi w ręce butelka wina Tempus Two, kupiona na wyprzedaży za atrakcyjną cenę 22 zł. To kupaż cabernet sauvignon i merlot, z rocznika 2006 - nie pamiętam, ale być może fakt, że moja córka urodziła się w 2006 roku zaważył na tym, że oprócz trzech win z Langhe do torby trafiła butelka wina australijskiego.
Otworzyłem wino, dałem żonie do powąchania (bo żona ma dobry nos, ale to już wiecie), uzyskałem informację, że wino pachnie bardzo ładnie i zapowiada się naprawdę dobrze. Ja czułem niewiele, ale uznałem, że żona ma rację i powinienem wypić wino ze smakiem. Ale było ono dla mnie co najwyżej OK. Nie czułem wstrętu, ale daleki byłem od zachwytu. Oglądając jakiś serial wypiłem pół butelki, na więcej ochoty nie miałem.
Następnego dnia nie chciałem otwierać nowej butelki, więc sięgnąłem po resztę Tempusa i... oniemiałem. Dopiero teraz wyczułem aromaty, o których wspominała żona. A smak wina był naprawdę świetny. I wiśnia, i porzeczka, i tytoń, i przyprawy, i bliskie skojarzenia z winami bordoskimi.
Ale to co mnie zaskoczyło najbardziej, to fakt, że Tempus Two to dzieło rodziny McGuigan. Konkretnie Lisy McGuigan, która początkowo wcale nie miała ochoty zajmować się winami, lecz pracowała w branży hotelarskiej. Wróciła jednak do rodzinnych tradycji i rozkręciła swój biznes pod nazwą Hermitage Roads. Jednak roszczenia dotyczące nazwy Hermitage (znana francuska apelacja) wymusiły na niej stworzenie marki Tempus Two (z łac. "drugi raz"). Dla mnie ten drugi raz to raczej druga szansa na poznanie win australijskich. Dzięki Lisie McGuigan przestałem się ich bać. Nie wiem tylko, czy wyprzedaż Tempus Two nie oznaczała wycofania oferty ze sklepu.
Dzisiaj poznałem więc "Tempus Two",
OdpowiedzUsuńTemat to dobry dla osób dwóch;
Ja się odważam pisać raz wtóry,
Komentarz cennej, winnej lektury.
"Tempus" i "Two" w Australii rządzi,
W mieszanej nazwie można pobłądzić;
Łacina to? Czy English może?
Nie jestem biegły w owym wytworze.
Testy Mariusza wiele objaśnią,
Wina naturę słodką lub kwaśną;
Dziedziczkę Lisę autor chwali,
Czyżby się oni gdzieś poznali?
Tempus to wino dziwnej natury,
Przy degustacji lepszy dzień wtóry;
Moc aromatu się uwalnia,
A truly pleasure ciało ogarnia.
Jak zwykle ładnie napisane,
Choć wino całkiem nie było chciane;
Kiedyś Australia rozczarowała,
Dziś mariuszowych zachwytów nabrała:)
T.Świder-Majer
Dogi Tomaszu, poeto z Kabat,
OdpowiedzUsuńma winna ścieżka wiedzie na Sabat
na złych wiedźm górze,
gdzie w czarnej chmurze
Lisa na wina swe daje rabat.
Dziś zauważam odpowiedź oną,
OdpowiedzUsuńMinę mam - powiem - nieco skruszoną;
Limeryk piękny wszak się wyłania
Z mariuszowego przeto pisania.
Talenty zatem idą tu w parze,
Przy każdym masa positive wrażeń;
Wiedza o winach i kunszt pisania,
A nie tam jakieś marne gdybania.
T.Świder-Majer