No to pijemy wina polskie. Pewnie kilka lat temu brzmiałoby to jak kpina, może średniej jakości żart, ale dziś możemy już poszczycić się kilkunastoma winiarniami, które mają prawo sprzedawać własne produkty. Portal Spożywczy wspomina o 12 takich producentach. Do tej pory piłem polskie wina trzy razy. Pierwsze z nich pochodziło z Winnicy Jaworek i był to naprawdę udany kupaż chardonnay/auxerrois. Pozostałe dwa to produkty z Winnicy Płochockich. Sibemus z rocznika 2009 zachwycił tak mnie, jak i moją żonę. Simi z tego samego rocznika (wypity w grudniu 2010 roku) wydawał mi się zbyt kwasowy. Końcówka wydawała mi się równie kwaśna jak swieża cytryna.
Dzisiaj również sięgnąłem po produkt Płochockich. Tym razem to Aura, półsłodkie wino z rocznika 2010. Przyznam szczerze, że zaskoczyło mnie to wino. Trochę bałem się tego, że jest ono właśnie półsłodkie. Ale tak naprawdę słodycz wyczuwało się tylko lekko w końcówce. Aromaty ciekawe, zachęcające do picia, ale nie umiem ich precyzyjnie scharakteryzować. Spora kwasowość dawała wrażenie rześkości, a nie kwaśności, alkohol zupełnie niewyczuwalny (jedynie 10%).
Z tych trzech win od Płochockich Aura wydaje mi się najbardziej ciekawa i najbliższa mojemu gustowi. Przy okazji mile połechtana została moja próżność. Bo być właścicielem jednej z 420 wyprodukowanych butelek, to wrażenie podobne do tego, jakie odczuwa się będąc członkiem elitarnego klubu, a może nawet rodziny królewskiej.
Ostatni łyk zatem wypijam za Płochockich - w moim interesie jest by żyli długo i szczęśliwie.
------------------------------------------
Winnica Płochockich
Aura, 2010
szczepy: aurora, sibera, seyval blanc
alkohol: 10%
------------------------------------------
Winne Wtorki #16 na podniebieniach innych blogerów
------------------------------------------
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz