Nieco zawiedziony winem "Ticket to Chile" opisywanym w poprzedniej notce postanowiłem kupić bilet do Hiszpanii, dokładniej rzecz biorąc w okolice Saragossy, by tam cieszyć swe podniebienie znanym mi już winem Campos de Luz Reserva. Nie wiem, czy powinienem porównywać te wina ze sobą, cóż może je łączyć? Może mniej więcej podobna zawartość Cabernet Sauvignon w kupażu, albo to że winiarze posługują się hiszpańskim. Ja jednak pokuszę się o małe porównanie ze względu na dość krótki czas pomiędzy degustacjami tych win. Taniny są wyraźnie obecne, ale mają zupełnie inny, niż w przypadku "Ticket'a..." charakter, nie dominują, są znacznie gładsze, przyjemniejsze. Aromat wyraźny, na myśl przychodzą mi czerwone owoce i coś jakby powidła. Chyba śliwkowe, ale nie słodkie, choć czubek języka sygnalizuje niewielką ilość cukru resztkowego. Podobne odczucia mam jeśli chodzi o smak wina, choć tutaj śliwka miesza się z truskawką, ale wszystko to nadal w formie powideł. Posmak utrzymuje się w ustach długo, co uważam za ogromną zaletę tego wina.
"Campos de Luz Raserva" to wino w pewnym sensie dojrzałe, "Ticket to Chile" to jeszcze świeżak. Na dziś polecam to pierwsze, ale sam jestem ciekaw jaki smak będzie miał "Ticket..." za pięć-sześć lat. Jedyny sposób, by się o tym przekonać to oczywiście kupić kolejną butelkę chilijskiego wina i ukryć ją gdzieś na lat kilka... Myślicie, że warto?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz