Prosecco - lubię, ale nie zawsze mam na nie ochotę. Fraciacorta mnie onieśmiela, a szampany piję tak często, jak wygrywam w lotto. No, może trochę częściej. Ale za to cava to jest wino, na które mogę sobie pozwolić i mając okazję robię to zawsze z przyjemnością.
Nie będę oryginalny mówiąc, że cava cavie nierówna, ale nie na różnicach w stylu chciałbym się dziś skoncentrować, a raczej na ich różnorodności pod względem zawartości cukru. Słodkie cavy mają cukru ponad 50 g/l. Te najbardziej wytrawne do 3 g/l. Pomiędzy nimi znajduje się cała paleta wartości pośrednich i tych „średniaków” - mam wrażenie - mamy w Polsce największy wybór. Komercyjnie posunięcie pewnie niezłe, wszak Polacy lubią coś słodkiego, a jak nie słodkiego, to przynajmniej chociaż coś niezbyt kwaśnego. Wersja „brut nature”, czyli właśnie ta najbardziej wytrawna jest mało widoczna na sklepowych półkach, "extra brut” (3-6 g/l) też raczej bywa niż jest, znacznie częściej możemy spotkać „brut” (do 12g/l).
Z przyjemnością zatem sięgam po wino Maset del Lleó w wersji brut nature, w dodatku opisane jako reserva, co oznacza, że dojrzewało na osadzie co najmniej 18 miesięcy, a w tym wypadku nawet 24. To tradycyjna mieszanka odmian macabeo, parellada i xarel.lo, o bardzo owocowym charakterze w nosie, ale mocno wytrawnych, kwasowych ustach, przy czym kwasowość ta w żaden sposób nie jest uciążliwa i na pewno nie rani podniebienia. Pije się to fantastycznie, a niewielka zawartość (11%) alkoholu nie jest w stanie człowieka zamęczyć, wręcz przeciwnie, nawet lekko pobudza i zachęca do sięgnięcia po kolejną porcję. A tych w butelce jest ograniczona liczba, więc doskonale sprawdza się w tu powiedzenie „wszystko, co dobre, szybko się kończy”.
Co prawda, jak się skończyło, to otworzyłem prosecco. Ale to już nie było to…
Wino otrzymałem do degustacji od Grand Cru S.A. - właściciela sieci sklepów DobreWina.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz