Ostatni tydzień był dla mnie "winiarsko" całkiem interesujący, najpierw wspólna degustacja nowości zorganizowana przez trzech importerów: BRIX 65 (czyli WINNY GARAŻ), WINEMATES oraz VIVE LE VIN, a potem jeszcze spotkanie z panią Mariką Bonomo z Monte del Frà, zorganizowane przez WINEONLINE, właściciela sklepów Winestory. Wspomnę o tych wydarzeniach wkrótce, ale dziś chciałbym napisać kilka słów o winach z RPA - kraju należącego do tzw. Nowego Świata, któremu kibicuję równie gorliwie, jak Chile.
Pretekstem do tych wynurzeń jest wino, które akurat dziś piję, czyli Shiraz od jednego z najstarszych producentów w Południowej Afryce - Groot Constantia Estate, której korzenie sięgają roku 1685. O początkach tego producenta, nie do końca jasnych i dobrze udokumentowanych, opowiadał przedstawiciel winnicy i jej dyrektor generalny Jean Naude na spotkaniu zorganizowanym przez importera SOUTH WINE... niemal rok temu...
Nie ma co gadać, są to porządnie zrobione wina, zbliżone w stylistyce do europejskich i chciałoby się powiedzieć, że zupełnie odmienne od tych win z RPA, które w marketach okupują półki do co najwyżej trzech dych. Chciałoby się powiedzieć, ale nie powiem, bo niedawno w naszym ursynowskim Leclerku pojawiły się wina importowane właśnie przez South Wine, choć nie te z Groot Constantia, pewnie z powodu ich wysokiej ceny. Takie wino jak Shiraz, czy wypite przeze mnie jakiś czas temu Chardonnay, to wydatek rzędu niemal 100 zł, Gouverneurs Reserve jeszcze więcej - 159 zł, ja w lutym 2013 roku płaciłem nawet 178 zł. W każdym razie reprezentacja RPA została nieco wzmocniona lepszymi zawodnikami i odnotowuję ten fakt z nieukrywaną radością.
O ile mój ulubiony sauvignon blanc nie zrobił na mnie dużego wrażenia, to chenin blanc - kwasowy, żywy, aromatyczny, wręcz przeciwnie. Natomiast pinotage, zarówno w wersji podstawowej - Bosstok Pinotage - czy z nieco wyższej linii (choć niewiele droższej) Tormentoso Pinotage - to świetne wina, gdzie nie uświadczymy ordynarnej beczki czy przegrzanego owocu. Naprawdę dobre wina.
Skoro już wspomniałem we wstępie o młodych importerach i o RPA nieco później, to warto powiedzieć coś o winie o nazwie Saboteur, które sprowadza Brix 65 (Winny Garaż). Oczywiście z RPA. Z tym winem najchętniej wyszedłbym ze zbiorczej degustacji, w dodatku ze stanowczym postanowieniem nie dzielenia się nim z kimkolwiek. Hedonizm w czystej formie, choć za przyjemność wypicia tego wina też trzeba zapłacić ponad 100 zł. Niektórzy narzekali nieco na dość wysoki alkohol (15%), dla mnie nie stanowiło to jednak problemu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz