czwartek, 26 września 2013

Simonsig.

Wina z Południowej Afryki miały swój niemały udział w mojej winnej edukacji, później moja do nich miłość (jak mi wówczas wydawało) jakby zelżała, gorący żar zmienił się w zimny popiół. Wypite wtenczas trunki były raczej niedrogie, dostępne w supermarketach, niespecjalnej jakości, ale zazwyczaj pijalne. Dopiero po dłuższej przerwie sięgnąłem po kolejne południowoafrykańskie etykiety, nieco już droższe, takie jak Groot Constantia czy Glen Carlou. Były to naprawdę dobre (i nietanie) wina, kilka butelek mam jeszcze w swoim składziku, zapewne uchronię je od niepamięci jakimś wpisem, ale dziś kilka słów na temat wina bardziej przystępnego cenowo jakim jest Simonsig. Oczywiście nietrudno znaleźć butelki od tego producenta, których cena w Polsce przekroczy "stówkę", ale można też znaleźć i takie, które kosztują niewiele ponad 30 zł. Długo zwlekałem z kupnem Simonsig, zawsze coś mnie od niego odciągało, inne butelki wydawały mi się atrakcyjniejsze. Ale w końcu udało się - padło na kupaż cabernet sauvignon-shiraz z rocznika 2011.


Choć winiarnia ma długie tradycje, ten blend dostępny jest na rynku dopiero od 10 lat. Nie jest to wino niezwykłe, raczej dość proste, ale bardzo pijalne. Mocno owocowe (wiśnie, czereśnie), z gładkimi taninami i przyjemnymi nutami czekolady w końcówce, może trafić zarówno w gusta ludzi "siedzących" już w winie, jak i tych, którzy wina piją sporadycznie. Jest po prostu smaczne i zdaje się być bardzo bezpiecznym wyborem.

Wino kupiłem w Piotrze i Pawle za 32,49 zł. Wino dostępne jest również w sieci Winestory i internetowym sklepie importera - Vininova.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz