sobota, 15 września 2012

Między Florencją a Sieną.

Uczestniczyłem ostatnio w degustacji win z Toskanii pod hasłem "Chianti Classico", choć, gwoli ścisłości, z tej apelacji pochodziły trzy wina na pięć. Pozostałe to Chianti Rufina i Toscana IGT. Pełna lista poniżej:

1. Fattoria di Basciano (Renzo Masi) Chianti Rufina
2. Chianti Classico Bibbiano (Tenuta di Bibbiano)
3. Chianti Classico Montornello (Tenuta di Bibbiano)
4. Chianti Classico Riserva Vigna del Campannino (Tenuta di Bibbiano)
5. Domino Toscana IGT (Tenuta di Bibbiano)

Dość szybka degustacja w warunkach sklepowych nie pozwoliła raczej poznać wszystkich walorów toskańskich win. Tym razem w ursynowskim sklepie nie słyszałem ochów i achów, które często towarzyszą prostszym, nowoświatowym winom, czarujących gości intensywnymi aromatami w nosie i soczystą owocowością w ustach.

Chianti Classico (ale i Rufina też) - cóż muszę to przyznać - wina dość trudne dla amatora. Trzeba poświęcić im trochę czasu i uwagi. Oczywiście potrafią w sobie rozkochać człowieka, ale uczucie wcale nie przychodzi nagle i rzadko jest to miłość od pierwszego... łyknięcia. To raczej długotrwały, oparty na przyjaźni i zaufaniu związek, który trzeba z poświęceniem pielęgnować. Wymaga on pewnej dojrzałości i świadomości. 

Zupełnie inaczej wygląda sprawa z supertoskanami, do których można chyba zaliczyć Domino. Nadaje się na przelotny związek, wywiera piorunujące wrażenie już na początku (tym razem słyszałem pomruki zadowolenia), ale po chwili, gdy makijaż już lekko spłynie, okazuje się, że to tylko wyobrażenie lepszego świata, podkolorowana szara rzeczywistość, operacja plastyczna, której efekt można podziwiać tylko przez moment. Potem oczywiście przychodzi otrzeźwienie i nieunikniony powrót skruszonego kochanka do Chianti domu, choć kara za niewierność powinna być surowa.



Ja akurat cenię sobie ciepło rodzinne, więc następnego dnia pokornie otworzyłem butelkę Chianti Classico wyprodukowaną przez Casa Vinicola Alberto Bartali & Figli. Wino piłem bez pośpiechu, dałem mu szansę by ułożyło się wygodnie w kieliszku, by i ono poczuło ciepło rodzinne. Ciepło zresztą jest Chianti potrzebne, gdy jest zbyt chłodne - milczy. Lubi też towarzystwo jedzenia. Ja sięgnąłem po ser camembert z zielonym pieprzem i to był wybór dobry. Poczułem, że między mną, a Chianti Classico zawiązała się nić przyjaźni.

2 komentarze:

  1. Jeśli coś jeszcze zostało w butelce ,proponuję zestawić wino z parmesanem albo provolone lub z fontiną(powinny być dostępne np. w Almie) .Wg mnie camembert lepiej zagra z chenin blanc albo pinot blanc czy gewurtztraminerem ,ewentualnie z merlotem. Chyba że zamysłem było 'zgasić' taniny - wtedy camembert solidnie 'oblepiający' podniebienie sprawdzi się wyśmienicie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za podpowiedź. Wykorzystam ją przy najbliższej okazji. Czuję, że Chianti Classico będzie u mnie częstym gościem :)

    OdpowiedzUsuń