wtorek, 3 lipca 2012

Winne Wtorki #30

Upał jest nieznośny. Zimne piwo albo, jeszcze lepiej, whisky schłodzona kilkoma kostkami lodu mogłyby ukoić umęczone dusznym gorącem ciało. Słodkie wino, a jest ono tematem Winnych Wtorków #30 jakoś nie pasuje mi do roli skutecznego chłodziwa. Nie śpieszyłem się z otwieraniem butelki, odkładałem w czasie niemiły (w tych warunkach) obowiązek, byłem gotów zapomnieć o winnym projekcie. Ale przyszła burza i wszystko w jednej chwili się odmieniło. Oczywiście nie do tego stopnia, żeby owijać szyję szalikiem (reprezentacji?) i rozgrzewać się procentami, ale lekki wiaterek przywrócił ochotę na wino. Dziękuję Matce Naturze i sięgam po korkociąg, choć trochę już późno. Ale jak się postaram Winny Wtorek wypadnie jeszcze we wtorek.



Chwyciłem za tokaj Magita z winnicy należącej do rodziny Beres. Nazwa Magita wzięła się od imienia pięknej i dzielnej dziewczyny, żyjącej w czasach tureckiej okupacji. Kim była owa Magita? Wzmiankę o niej znajdziemy na stronie hotelu o tej samej nazwie.

"[...] o bohaterskiej śmierci Magity narodziła się legenda. Według wieści w czasach panowania Turków dom Magity, córki pana ziemskiego z Erdőbénye, był dobrze znanym miejscem schronienia. Dziewczyna ryzykując własne życie chowała Węgrów przed wrogiem. Swoimi czynami spowodowała gniew panów tureckich, i dlatego zaczęli ją ścigać. Podczas ucieczki utopiła się w jeziorze, znajdującym się na granicy wsi, gdzie utopili się także i ścigający ją panowie tureccy i w ten sposób Erdőbénye zostało ocalone od obcego panowania. Pamięci jej bohaterskiej śmierci strzeże do dnia dzisiejszego jezioro Magita, które znajduje się na granicy Erdőbénye."

Czy wino, które piję jest równie piękne i dzielne, by godnie nosić imię bohaterskiej dziewczyny? Mi tam nawet smakuje, choć wielkim miłośnikiem win słodkich nie jestem. Legenda Tokaju mnie jakoś tam kręci, ale wciąż nie mam odwagi sięgnąć po wina z wyższej półki. Jak na razie jedynym odnośnikiem jest dla mnie tokaj lidlowski, który smakował mi nawet bardziej, niż ten, choć jego cena jest przecież trzy razy niższa. Prawdę mówiąc nie wiem, ile trzeba poświęcić czasu, ile trudu włożyć w winnicę, by otrzymać solidny tokaj. Winnica rodziny Beres obchodzi dziesiąte urodziny. Dopiero, czy już? Czy wino, z którego są dumni jest już tym legendarnym trunkiem, czy dopiero do niego aspiruje? Ja, niestety, nie umiem na to pytanie odpowiedzieć. Pal licho, szarpnę się i kupię gdzieś butelkę uznanego tokaja. Będę miał przynajmniej jakiś odnośnik. Będę wiedział, co jest blaskiem, co jest cieniem. Dziś jeszcze nie wiem nic...

------------------------------------------------------------------------------------------
Winne wtorki #30 na podniebieniach innych blogerów
------------------------------------------------------------------------------------------
Nie zawsze wina
------------------------------------------------------------------------------------------

3 komentarze:

  1. ;)

    nie kupuj. mam w domu jeszcze kilka butelek Kiralyudvar. Uznane, w Polsce nie kupisz (chyba). Zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  2. A...., to ja przepraszam i się wpraszam :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja proszę o maila lub telefon. Umówimy dogodny termin :)

      Usuń