piątek, 13 lipca 2012

Alzacka mgła.



Dziecko we mgle - tak można podsumować moją obecność na Festiwalu Win Alzackich, który odbył się 12.07.2012 w Pałacu Zamoyskich w Warszawie. Alzacja to dla mnie praktycznie nowość, więc - jak we mgle - poruszałem się po omacku szukając jakiegoś punktu odniesienia. Punkt ten odnalazłem jednak dość szybko, natknąłem się na moich przyjaciół z Winestory (Wineonline), dzięki którym na tym festiwalu w ogóle się znalazłem (przy okazji dziękuję serdecznie). Całe szczęście, że ich stanowisko było bardzo blisko wejścia. Dzięki temu mogłem od razu odbyć przyśpieszony, ale kompleksowy kurs Alzacji na przykładzie win pochodzących z Domaine Saint-Remy. Na pierwszy ogień poszło Cremant d'Alsace - wino musujące, które w pierwszej chwili mnie nie zachwyciło, ale to nie był ostatni mój kontakt z tym winem, o tym za chwilę. Następny w kolejce był naprawdę niezły Muscat, a po nim Pinot Gris (świetne wino!). Gewurztraminery i Rieslingi też bardzo dobre, choć Pinot Gris trochę ustawiło całą degustację i sprawiło, że postanowiłem w czasie festiwalu skoncentrować się na winach z tego szczepu.

W tym przekonaniu utwierdziła mnie próbka Rieslinga Grand Cru Preiss Zimmer (importer Vininova), która była tak silnie kwasowa (za czym nie przepadam, choć doceniam i rozumiem zalety porządnej kwasowości w winie), że postanowiłem zostawić temat alzackich rieslingów na inną okazję.

Biodynamiczny Pinot Gris od Meyera (importer Enoteka Polska) zupełnie mi nie podszedł, ale Meyer uchodzi za dziwaka i potrafi produkować wina, które znajdują amatorów, choć nawet jemu niekoniecznie smakują.

Za to Pinot Gris sprowadzany przez Winkolekcję (Cave Vinicole Kientzheim-Kayserberg) był wg mnie bardzo dobry, choć nie zrobił na mnie takiego wrażenia jak wino z Saint-Remy.

Wróciłem do stanowiska Wineonline, chciałem jeszcze raz spróbować Cremant, które tym razem było zachwycające (inna butelka?), rześki smak świeżych mirabelek bardzo mi się spodobał, choć od razu dodaję, że pod koniec imprezy zgłosiłem się po trzecią próbkę tego wina, która znów różniła się od dwóch poprzednich. Nie potrafiłem podzielić zachwytu importera, który twierdził, że to najlepsze wino od tego producenta, chyba będę musiał pofatygować się do sklepu, zaopatrzyć się w butelkę lub dwie i jeszcze raz dać szansę temu musującemu winu.

Oczywiście nie piłem wszystkich win na festiwalu, ale z tych, które udało mi się spróbować najbardziej mi smakowały pochodzące z winnicy Meyer-Fonne (importer Consulting & Commerce). Pinot Gris i Gewurztraminer były świetne - aromatyczne, smaczne, zrównoważone, z chęcią wrócę do nich w przyszłości.

Na koniec wróciłem do stanowiska Enoteki Polskiej, gdzie spróbowałem kolejnych win Meyera. Riesling w odróżnieniu od Pinot Gris podobał mi się bardziej, dla mnie było to najlepsze białe wino od tego producenta. Cremant d'Alsace nie wzbudził we mnie żadnych emocji, za to Pinot Noir, jedyne czerwone wino, które piłem podczas festiwalu wydało mi się dość ciekawe - nie skreślam zatem Meyera z listy zakupów, chętnie spróbuję jeszcze raz przynajmniej niektórych win tego kontowersyjnego biodynamika.

Podsumowując degustację muszę przyznać, że Alzacja była dla mnie przyjemnym odkryciem, nie piłem wcześniej zbyt wielu win z tego regionu. Zwycięzcą wieczoru został szczep Pinot Gris - to na nim będę koncentrował swoją uwagę kontynuując eksplorację alzackich białych win, chociaż rieslingów, gewurztraminerów i musujących cremant z pewnością nie będę unikał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz