Wygląda na to, że przesadziłem. To znaczy jestem tego pewien. Następny poranek świadczył o tym dobitnie. Teściowa to dostrzegła, nic nie powiedziała, ale widziałem to w jej spojrzeniu.
Wieczorem postanowiłem dokończyć butelkę kalifornijskiego chardonnay, takiego z supermarketu, ale zupełnie przyzwoitego. Na pewno było przyzwoite, wypiłem je ze smakiem dość szybko, wypukłe dno butelki w przedziwny sposób odpowiedziało na moje spojrzenie. Wieczór był wczesny, rozmowa zajmująca, tylko wina nam zabrakło. Właściwie tylko mnie, dziewczyny sączyły coś innego. Udałem się w miejsce, gdzie trzymam swoje butelczyny z winem i wyciągnąłem kolejną flaszkę chardonnay, tym razem z Chile. Żywiłem w stosunku do niej pewne nadzieje z dwóch powodów. Po pierwsze prześliczna etykieta przedstawiająca posągi z należącej do Chile Wyspy Wielkanocnej zwiastowała ciekawe wnętrze butelki. Po drugie wino to kupiłem w Tygodniu Luksusu - akcji prowadzonej w Lidlu co jakiś czas, kiedy to oferta win staje się bogatsza i droższa zarazem a dobrze wydany katalog sugerował, że mam do czynienia z winem wyjątkowej klasy. I ja temu katalogowi uwierzyłem. I nadal wierzę, nie mam innego wyjścia, bo znów ujrzałem dno butelki, lecz głowa niezdolna już była wydać komunikatu podsumowującego degustację. Ciało udało się po cichu i niezauważenie w miejsce spoczynku.
Nad głową latały helikoptery, na głowie ciążył kamienny kapelusz skradziony posągowi z Wyspy Wielkanocnej. Nie czułem się luksusowo.
ps. Po kilku dniach pojawiłem się w Lidlu, by ponownie kupić chilijskie chardonnay z tajemniczymi figurami na etykiecie. Niestety, dobra luksusowe rozeszły się błyskawicznie. Trudno będzie powtórzyć degustację, jeszcze trudniej wywołać ją z pamięci. Wciąż wierzę, że wino było świetne.
Wieczorem postanowiłem dokończyć butelkę kalifornijskiego chardonnay, takiego z supermarketu, ale zupełnie przyzwoitego. Na pewno było przyzwoite, wypiłem je ze smakiem dość szybko, wypukłe dno butelki w przedziwny sposób odpowiedziało na moje spojrzenie. Wieczór był wczesny, rozmowa zajmująca, tylko wina nam zabrakło. Właściwie tylko mnie, dziewczyny sączyły coś innego. Udałem się w miejsce, gdzie trzymam swoje butelczyny z winem i wyciągnąłem kolejną flaszkę chardonnay, tym razem z Chile. Żywiłem w stosunku do niej pewne nadzieje z dwóch powodów. Po pierwsze prześliczna etykieta przedstawiająca posągi z należącej do Chile Wyspy Wielkanocnej zwiastowała ciekawe wnętrze butelki. Po drugie wino to kupiłem w Tygodniu Luksusu - akcji prowadzonej w Lidlu co jakiś czas, kiedy to oferta win staje się bogatsza i droższa zarazem a dobrze wydany katalog sugerował, że mam do czynienia z winem wyjątkowej klasy. I ja temu katalogowi uwierzyłem. I nadal wierzę, nie mam innego wyjścia, bo znów ujrzałem dno butelki, lecz głowa niezdolna już była wydać komunikatu podsumowującego degustację. Ciało udało się po cichu i niezauważenie w miejsce spoczynku.
Nad głową latały helikoptery, na głowie ciążył kamienny kapelusz skradziony posągowi z Wyspy Wielkanocnej. Nie czułem się luksusowo.
ps. Po kilku dniach pojawiłem się w Lidlu, by ponownie kupić chilijskie chardonnay z tajemniczymi figurami na etykiecie. Niestety, dobra luksusowe rozeszły się błyskawicznie. Trudno będzie powtórzyć degustację, jeszcze trudniej wywołać ją z pamięci. Wciąż wierzę, że wino było świetne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz