sobota, 12 września 2015

Barolo czy Barbaresco?

Pod takim właśnie tytułem Michał „WineMike” Misior zorganizował degustację w ciemno, podczas której zebrani mieli za zadanie odpowiedzieć na pytanie, które z tych dwóch rodzajów win znajduje się aktualnie w kieliszku. Lista win (otrzymaliśmy ją po zakończeniu degustacji) była stosunkowo długa i znalazło się na niej 12 pozycji, a zabawa w zgadywanie zajęła nam mniej więcej 2 godziny. Pytanie wydawało się dość proste, ale udzielane na nie odpowiedzi nie były jednoznaczne, za każdym razem głosowaliśmy, choć o ile pamiętam „ustalona” w ten sposób odpowiedź była zazwyczaj poprawna. WineMike ma w zwyczaju umieszczanie „butelki niespodzianki” wśród pozostałych flaszek, tak było i tym razem. Było to wino zrobione ze szczepu aglianico, o którym często mówi się „Barolo południa” i rzeczywiście zostaliśmy wywiedzeni w pole. Poza jedną osobą - Andrzejem Strzelczykiem, który po raz kolejny pokazał, że tytułu Mistrza Polski Sommelierów nie zdobywa się za piękne oczy. Wielki szacun!



Trzeba powiedzieć, że tego typu degustacje są dla większości butelek krzywdzące. Dlaczego? Jeśli wybierzemy 2-3 naprawdę dobre butelki, to pozostaje wrażenie, że reszta była słaba. Prawdę mówiąc tak nie jest. Nawet najmniej udana butelka w tym zestawieniu, wypita spokojnie, z pewną atencją, będzie po prostu dobrym winem, często znacznie lepszym od tego, z czym mamy do czynienia na co dzień. Jeśli czytaliście mój poprzedni wpis, w którym wspomniałem, że podczas wakacji "nie za bardzo miałem o czym pisać”, to była to prawda, ale zdałem sobie z tego sprawę dopiero po powrocie, kiedy odkorkowałem butelkę barbaresco od Icardiego. Ta jedna butelka była lepsza od tego, co wypiłem przez cały sierpień. Fakt, że były to wina z supermarketów i dyskontów, ale to właśnie sieci wielkopowierzchniowe generują największy ruch w handlu winem i trzeba ten fakt zaakceptować. Ale jedno porządne barbaresco przekreśliło cały miesiąc „degustacji”, a dodatkowo Barolo Villadoria dokonało dzieła ostatecznego zniszczenia.

Barolo i Barbaresco to wina, które kosztują naprawdę dużo i chyba nie ma zbyt wielu winopijców-amatorów mogących sobie pozwolić na luksus otwierania takich win codziennie, do obiadu czy kolacji. Ja spróbowałem może 15-20 etykiet (mówię o całych butelkach, nie porcjach degustacyjnych) i zupełnie nie czuję się ekspertem od piemonckich perełek. Odróżnienie barolo od barbaresco nie było dla mnie takie oczywiste, jak dla niektórych zebranych i dlatego nie będę się silił na jakieś mądre wnioski. Zamiast tego chciałbym podziękować Michałowi za zorganizowanie spotkania, importerom za udostępnione butelki, a zebranym za fantastyczne towarzystwo, co niniejszym czynię. Przy okazji życzę innym amatorom wina podobnych spotkań i okazji do zdobywania tak ciekawych doświadczeń. No i wygranej w Lotto. W tym kontekście na pewno się przyda :)

ps. Dziękuję również właścicielowi winiarni "Pod Pretextem" za udostępnienie fantastycznego miejsca na degustację.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz