środa, 20 listopada 2013

Pulpit Rock Shiraz.

Gdybym miał zgadywać, co to za wino, postawiłbym psi grosz na tempranillo z Rioja. Kwasowe, pełne owocu, beczkowe. Najbardziej charakterystyczny jest chyba właśnie ten ostatni element. I rzeczywiście - wino w beczce spędziło 14 miesięcy, przy czym nie były one nowe, ale wykorzystane już trzeci lub czwarty raz. Tyle, że nie jest to tempranillo, a shiraz, i nie z Rioja, a z Południowej Afryki, mówiąc dokładniej - ze Swartlandu.


Nie jest to z pewnością wino zwiewne i delikatne, raczej owocowa bomba zatopiona w morzu alkoholu, z fajnym garbnikiem - mocnym, ale niedominującym. Najbardziej przeszkadzał mi ten alkohol, chociaż im mniej było wina pozostawało w butelce, tym mniej był on dokuczliwy.

W sumie fajne wino. Można by rzec, niezła Rioja w tym Swartlandzie. Tylko nie wiem, czy to pochwała dla Rioja, czy ujma dla Swartlandu.

Wino otrzymałem od brata w prezencie. Dziękuję braciszku!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz