sobota, 30 marca 2013

CH x 2.

Dzięki uprzejmości Artura Marculi z Vinoteki 13 i Wojciecha Bońkowskiego z Winicjatywy miałem okazję uczestniczyć w degustacji chablis z Domaine Jean Collet & Fils oraz szampanów Rene Geoffroy. Będzie to relacja z gatunku obrazkowych, ponieważ nie jestem znawcą tego typu win, wypiłem ich w swoim życiu niewiele. Szampany są drogie, bardzo drogie i nieprzyzwoicie drogie, więc win musujących szukam raczej wśród hiszpańskich cav, a jeśli już ma być Francja, to raczej cremant. Chablis, jeśli jest stosunkowo tanie, to zazwyczaj podłe, a jeśli jest naprawdę dobre, to wzorem szampana potrafi skutecznie wydrenować kieszeń (tą z portfelem). Z finansowych względów nie są to dla mnie wina pierwszego wyboru, dlatego bezczelnością byłoby mędrkowanie na ich temat. Obrazki muszą Wam wystarczyć.

Drużyna chablis. Ogólnie rzecz biorąc żyletkowa kwasowość i niuanse aromatyczne zarezerwowane dla super wyczulonych nosów. Do ryby będzie świetne petit chablis (najtańsze w stawce, "jedynie" 65 zł). To najbardziej wyraziste - Chablis Grand Cru Valmur 2009 kosztuje już 215, zł ale nie wymaga "zagrychy" - jest najbardziej bogate, pełne... jakieś. Mając do wydania tylko stówkę dałbym jeszcze szansę Chablis Premier Cru Vaillons 2010 (89 zł). Zwykłe Chablis 2011 kosztuje niewiele mniej (75 zł), niż Vaillons, więc nie warto, a oferuje niewiele więcej niż petit chablis, więc tym bardziej nie warto.   

Artur Marcula mówi, Andrzej Daszkiewicz słucha, ale swoje wie. Domaine Collet nie jest dla niego nowością.

Michał Misior, czyli Wine Mike wtyka nos... i też swoje wie.

Od 129 zł za nierocznikowane Expression do 365 zł za Millesime 2002. And now, everybody, count  your money! To najdroższe (poza dziwacznym nosem, w ustach bardzo fajne) podobno najlepsze ma już za sobą, więc dostaliśmy...

... rocznik 2004. Świeższy, ale o innym składzie. 2002 to 60% pinot noir, 35% chardonnay, 5% pinot muenier,  natomiast 2004 to 71% chardonnay i 29% pinot noir. Skład różny, ale charakter wina (jak na mój gust) zaskakująco podobny, tyle że 2004 zdecydowanie świeższy.

Vinoteka 13 to nie tylko wina, ale też wspaniałe sery. Na zakończenie mogliśmy spróbować nowości w ofercie i powiadam Wam: "warto!". Szczególnie z konfiturą z cebuli. Drużyna degustatorów obowiązkowo wyposażona w okulary. 

Wino nie zawsze na kieliszki, sery zawsze na kawałki. Jak duży będzie ów kawałek zależy tylko od  Was. No może od tego, czy jesteście po wypłacie, czy jeszcze przed. Tak, czy owak, spróbujcie koniecznie!

2 komentarze:

  1. Czy był na degustacji Ktoś bez okularów ? :) Bo już zaczyna mi po głowie chodzić pewna teoria ... (ja też noszę okulary)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmmm... była jedna osoba, ale ponieważ nie miała okularów, nie załapała się na zdjęcie :)

    OdpowiedzUsuń