sobota, 1 grudnia 2012

Roczniki zatopione w masie.

Zdaje się, że już kiedyś wspominałem wam o tym, że jeśli widzę dwa roczniki tego samego wina stojące na półce obok siebie, to nie ma bata, muszę kupić dwie flaszki. Tak było z chardonnay Jacob's Creek (seria Classic - dajcie mi znać, gdzie w Wa-wie mogę kupić Reserva). Obok siebie w Tesco stały butelki z 2011 i 2012 roku.  Oczywiście największą pokusą był rocznik 2012, a więc najświeższy jaki można kupić. O ile dobrze pamiętam, do tej pory piłem dwa wina z 2012 roku, przy czym pierwsze - Don Adelio Ariano z Urugwaju - było wyjątkowo nijakie. Takie odniosłem wrażenie przelewając je przez siebie, nie wzbudzało żadnych emocji, nie pozostawiło żadnych wspomnień (dobrze, że robiłem notatki).

Oczywiście może się wydawać, że porównywanie roczników win produkowanych w milionach butelek zupełnie pozbawione jest sensu. Komputery kontrolują wszystko, dozują co trzeba, podwyższają (a może obniżają) temperaturę procesów produkcji i na koniec dają sygnał do butelkowania. Wszystko po to, by produkt był taki, jaki znają i jakiego oczekują wierni klienci.


A jednak. Rocznik 2012 sprawiał mi więcej frajdy (tzn. jeszcze więcej), niż 2011. Moc orzeźwiających cytrusów tonowanych nieco słodkawym melonem, aromat przyjemny, alkohol nieprzesadzony. Standardowe, smaczne wino codzienne, którym umilić sobie można nie tylko popołudnie i wieczór, ale też śniadanie. Otwarte wczoraj wino zyskało na "odstaniu" i dziś z sałatką ze świeżych warzyw i wędzonego tuńczyka stanowiło świetną kompozycję.

A sałatkę zrobiłem z biedronkowego miksu sałat z rukolą, płatów tuńczyka z Tesco, pomidorów koktajlowych z Reala, które to składniki wymieszałem z grecką oliwą z Lidla, doprawiłem solą i pieprzem, a na koniec posypałem startym serem Grana Padano z Tesco. Smacznego!

I tak oto największe sieci handlowe (różne - pluralizm przede wszystkim) zostały wsparte moimi, ciężko zarobionymi pieniędzmi. A co Wy - Tesco, Lidlu i Biedronko zrobicie dla mnie?     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz