poniedziałek, 17 stycznia 2011

Nuda?

Prosecco i prosecco! Panie, a może byśmy tak poszli na spacer! Tak mógłby powiedzieć Kozłowski do Narożnego (obaj są bohaterami filmu Andrzeja Kondratiuka "Jak to się robi") , znużony robieniem czegoś, co nie daje ani satysfakcji, ani oczekiwanego efektu. Picie prosecco, czy też innego wina musującego, jak na razie najzwyczajniej mi nie wychodzi. Bąbelki mnie dekoncentrują, rozmontowują mój umysł, osłabiają percepcję. Nie pozwalają w żaden sposób ocenić tego rodzaju wina. Wydaje mi się, że wszystkie mają zazwyczaj smak jabłek, mniej lub bardziej kwaśnych (Gancia przypomina niedojrzałe papierówki), choć to proscecco z Lidla, najtańsze ze wszystkich dotychczas przeze mnie wypitych, wyróżnia się na plus, bo smakuje trochę jak brzoskwinia, choć nadal nie w pełni dojrzała.


Tu chciałem zakończyć krótką historyjkę na temat pitych ostatnio win musujących i zająć się opisywaniem innego wina, na którym w przeszłości się zawiodłem, a któremu dałem drugą szansę. Niestety, "noc kilimem mroku z nieba spłynęła", sił zabrakło, oko ciężko opadło. Drodzy czytelnicy, musicie chwilkę jeszcze poczekać.

Dni kilka minęło, żona mówi otwórz... prosecco. Sięgnąłem po butelkę Yello, którą można było ostatnio nabyć z dwoma ręcznie robionymi, dość dziwnie powykręcanymi kieliszkami. Otworzyłem, nalałem, spróbowałem i się nie znudziłem. Żona też nie. Każde z nas czekało na nieuwagę drugiej strony, żeby ukradkiem dolać sobie jeszcze po odrobince, stroiliśmy do siebie niezbyt mądre miny w odpowiedzi na pytające spojrzenia domagające się odpowiedzi, dlaczego wina tak szybko ubywa. Pomyślałem nawet, że te musujące wina straszne nie są, zaczynają intrygować i kto wie, może poprzez prosecco i cavę dotrę do szampana, który zmieni mnie i odmieni.


Głowy nie dam, ale to chyba u Bieńczyka czytałem historyjkę o człowieku, który na łożu śmieci żałował jedynie tego, że tak mało szampana wypił w swoim życiu. Doga do najlepszych win musujących jest może kręta, ale widoki z każdym krokiem wydaję się coraz ciekawsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz