środa, 7 kwietnia 2010

Cudze chwalicie...


No i wróciłem z dalekiej podróży... Upłynął miesiąc (chyba nawet półtora) odkąd zamknąłem przed samym sobą swoją "piwniczkę" i choć sukcesywnie ją zapełniałem nowymi trunkami, była dla mnie zupełnie niedostępna. Nie powiem, pokusa sięgnięcia po którąś z butelek była niemała, z każdym dniem alkoholowego oddalenia coraz większa, jednak wytrwanie w postanowieniu (niezależnie od motywów jego powstania) sprawiło mi wiele radości. Ustalenie jakiegoś celu, a potem konsekwentne do niego dążenie wyrabia w człowieku jakąś taką dyscyplinę, której utrzymanie daje wiele satysfakcji. Jak pamiętacie powodów mojej wstrzemięźliwości było kilka. Głównym oczywiście było oczekiwanie przyjścia na świat Tomka, mojego synka. Drugim w kolejności "odpoczynek" od nazbyt intensywnej edukacji winnej, której dość szybkie tempo przekraczało możliwości mojej ograniczonej percepcji i było przyczyną stresu blokującego ideę poznania.

Koniec mojego postu, który zbiegł się w czasie z zakończeniem świąt wielkanocnych i wyczerpującego maratonu w pracy, postanowiłem uczcić butelką trunku z Winnic Jaworek. Butelkę chardonnay/auxerrois od tego producenta kupiłem kilka miesięcy temu, minęło zatem trochę czasu nim ją odkorkowałem, ale wydając na nią niemałe pieniądze wiedziałem, że wypiję to wino dopiero przy jakiejś wyjątkowej okazji. Czyż może być lepsza okazja niż narodziny oczekiwanego dziecka? Dużo czytałem o tym winie, opinie wyrażane przez znawców win i ludzi z branży były najczęściej bardzo entuzjastyczne, moja ciekawość i oczekiwania były zatem dość wygórowane. Bałem się rozczarowania, ale prawdę mówiąc byłem zachwycony. Wspaniały bukiet przywodzący skojarzenia z jabłkiem i gruszką zachęcał do szybkiego spróbowania trunku, który okazał się naprawdę wyśmienity. Końcówka przypominała mi świeżą brzoskwinię, co również mi się bardzo podobało. Producent na etykiecie pisze: "Fermentacja w nowej, francuskiej beczce wzbogaciła wino o nuty wanilii i karmelu." Jeśli tak, to chyba nieznacznie, ja w każdym razie mogłem wyczuć karmel, ale to był niuans, którego wychwycenie wymagało ode mnie sporego zaangażowania. Mam nadzieję, że nie była to tylko moja wyobraźnia.

Podsumowując muszę uznać swój powrót do świata win za bardzo udany. Ogromnie się cieszę, że trunek który mnie powitał pochodzi od polskiego producenta. Życzę sobie i innym miłośnikom wina, by takich rodzimych produktów było w Polsce jak najwięcej.

1 komentarz:

  1. Ufff! Kamień z serca mi spadł, obawiałem się jak przyjmiesz to wino Mariuszu. A co do polskich win, to już za kilka lat będziemy mogli wybierać, przebierać. Jest bardzo wiele nowych, profesjonalnych nasadzeń. Co ważne w terenach idealnych dla winorośli. Myślę, że za 4 latka półki będą pełne niezłych polskich win sprzedawanych za rozsądniejsze pieniądze. Nasze dzieciaki nie bedą pamiętać świata bez rodzimych win.

    OdpowiedzUsuń