czwartek, 27 grudnia 2012

Mikołajkowe ostatki.

Czas płynie nieubłaganie, pamięć jest ulotna. Kto dziś pamięta, co było tydzień temu? Kto pamięta, że winni wtorkowicze urządzili sobie Mikołajki? Kto poświęca Winnym Wtorkom tyle czasu, by orientować się kto, co i od kogo dostał do spróbowania. Tego chyba nie pamiętają nawet sami uczestnicy projektu, którzy ogłosili się ostatnimi maruderami mikołajkowej imprezy, choć wino przez nich wysłane czekało jeszcze na swoją kolej. Tak Matti, mówię o Tobie :) Cotes du Rhone, które mi sprezentowałeś dopiero teraz umiliło mi życie.

Lubię Cotes du Rhone. To znaczy lubię te proste i nieskomplikowane butelki, które łatwo dostać w marketach i sklepach specjalistycznych na półkach charakteryzujących się przystępnymi cenami. Moim zdaniem są bezpieczniejsze niż tyle samo kosztujące bordeaux. Choć nie zawsze porywają, to zazwyczaj nie zawodzą. Wtopy zdarzają się znacznie rzadziej niż w przypadku niedrogich butelek znad Żyrondy. Jeśli mam komuś polecić niedrogą Francję, to dolina Rodanu, zwłaszcza jej część południowa ma moją rekomendację.


Ucieszyłem się więc z butelki, którą dostałem od Mateusza z Winnych Przygód, bo już dawno nie piłem niczego z tego regionu Francji i zdążyłem się za rodańskimi winami stęsknić. Wino Domaine De La Janasse dokładnie wpisuje się w mój schemat myślenia o Cotes du Rhone. Jest smaczne, urzeka soczystym owocem, pachnie polnymi kwiatami, choć wyraźne jeszcze, mocne garbniki pozwalają myśleć, że rocznik 2010 niekoniecznie musi być wypity już teraz. Moim zdaniem może poczekać, choć ja w sobie takiej cierpliwości nie odnalazłem i nie dałem mu szansy na długie istnienie. Powiem więcej, wyssałem z butelki esencję życia niczym wampir krew z ponętnej dziewicy. Nie powiem, że była najpiękniejsza, ale potrzeba zaspokojenia żądzy kazała przymknąć oko na ewentualne niedoskonałości. Zresztą w mroku nocy nie zwracałem na nie uwagi, to co czułem było po stokroć ważniejsze.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz