Trzeci czwartek listopada, czyli czas na Beaujolais Nouveau. Wiem, wiem, to jest niemodne i to niemodne już od kilku lat. Tak przynajmniej twierdzą Ci, co już trochę wypili, a zatem i parę rozumów zjedli. Ja, jako młody (nouveau) uczniak odnajdują jednak pewną przyjemność w piciu Beaujolais. W tym roku postanowiłem otworzyć dwie butelki. Tegoroczne młode wino z Beaujolais i wino z 2007 roku, ale z apelacji Beaujolais Villages.
To drugie z wymienionych win zaskakuje intensywnym bukietem, fakt że niezbyt różnorodnym, bo wyraźnie wyczuwalne są według mnie tylko powidła truskawkowe. Po spróbowaniu trunku dopisać do wrażeń smakowych można wiśnie wyciągnięte z domowego, dobrze zrobionego kompotu. Taniny są delikatne, wyczuwalne, ale zupełnie do przyjęcia dla osób, które nie znoszą herbacianych fusów w smaku wina.
Tegoroczne nouveau też ma zapach kompotu, ale mocno rozrzedzonego, z owoców z pewnością czerwonych, ale trudno identyfikowalnych. W ustach pojawia się co prawda zarys wiśni, ale odległy, dopiero wyłaniający się z mgły, jeszcze pozbawiony barwy, intensywności.
Tegoroczne nouveau też ma zapach kompotu, ale mocno rozrzedzonego, z owoców z pewnością czerwonych, ale trudno identyfikowalnych. W ustach pojawia się co prawda zarys wiśni, ale odległy, dopiero wyłaniający się z mgły, jeszcze pozbawiony barwy, intensywności.
Obie butelki kosztowały w zasadzie tyle samo, ok. 30 zł. Ich charakter jest podobny ale beaujolais villages z 2007 roku jest jakby "podkręconą" wersją nouveau, bardziej intensywną skoncentrowaną. Wybór zatem jest oczywisty. Świeżak wybiera wersję bardziej dojrzałą.
A ja piję właśnie młodziaka i się zachwycam. Bawi jak zawsze, a pyszne jak niemal nigdy.
OdpowiedzUsuńNie taki diabeł straszny jak go (ostatnio) malują :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się całkowicie :) W tym roku bożole sprawiło mi sporo radości.
OdpowiedzUsuńI o to chodzi, i oto chodzi... żeby wino radość nam dawało i bawiło :)
OdpowiedzUsuń