wtorek, 25 października 2016

Inama.

Trudne słowo na dziś: prokrastynacja. Poznałem je mając lat tyle, ile mam, a przy okazji uświadomiłem sobie, że towarzyszyło mi przez całe życie. I wszystko wskazuje, że niewiele się w tej kwestii zmieni. Taka już moja natura.

Dlaczego o tym mówię? Ponieważ wspominam dziś wina Inama, które miałem okazję i przyjemność próbować w Wino&Friends... niemal 3 miesiące temu. To dobre wina, a nawet bardzo dobre, warto mówić o nich często i bez zwłoki, przykro mi, że mi się nie udało. Wizytówką tej winnicy są wina Soave Classico, ale z całą pewnością ciekawostką w ofercie jest kupaż odmian carmenere (70%) i merlot (30%). Dla mnie o tyle ciekawy, że carmenere w ogóle nie kojarzyłem z Włochami, a okazuje się, że mieszanie tej odmiany z merlotem czy cabernet sauvignon jest popularną praktyką w rejonie Colli Berici. Podczas degustacji tego wina od razu przyszedł mi do głowy pomysł parowania go z grillowanym mięsem, a to za sprawą solidnych tanin i wyraźnie zaznaczonej kwasowości. Być może właśnie dlatego tak długo nie pisałem o winach Inama. Zwyczajnie czekałem na odpowiedni moment, by móc połączyć stek z antrykotu z Carmenere Più.

Jedyne czerwone wino podczas degustacji, ale nie miałem wątpliwości.
Musiałem je kupić. 

Tak jak lubię. Stek z antrykotu i grillowane warzywa.

I trzeba Wam wiedzieć, że było to połączenie udane. Do steka wypiłem raptem kieliszek wina, reszta czekała na dokończenie jeszcze dwa dni i ten czas dobrze winu zrobił. Kwas złagodniał, taniny z nieco szorstkich zmieniły się w bardziej aksamitne i naprawdę przyjemnie było kontemplować je solo. Zdecydowanie polecam!

Dzięki takim winom każde przedpołudnie może być cudowne.
Popołudnie i wieczór też.

Pozostałe wina również były świetne. Vin Soave i Vigneti di Foscarino, to udane Soave Classico, przy czym to drugie fermentowało w beczce (używanej). Jeśli ktoś nie toleruje, czy może zwyczajnie nie przepada za beczkowanymi winami białymi, z pewnością doceni podstawowe Vin Soave, charakteryzujące się świeżością w nosie i owocowością w ustach.

Vulcaia Sauvignon i Chardonnay były dla mnie o tyle ciekawe, że na 100% pomyliłbym je w degustacji w ciemno. Sauvignon kojarzyło mi się jednoznacznie z chardonnay, chardonnay z sauvignon blanc, więc po raz kolejny przekonałem się, że wiedza teoretyczna wiedzą, a praktyka potrafi takiego amatora, jak ja, skutecznie wywieść w pole. Na pocieszenie pozostaje niewątpliwy fakt, że wina były po prostu smaczne, by nie powiedzieć pyszne.

Z białych win Vin Soave smakowało mi najbardziej.

Piotr Chełchowski, właściciel Kropel Wina, importer win Inama;
najwyraźniej przez nie uświęcony :)

Świetna włoska biel. W tym wypadku Vin Soave.

Ceny win może nie należą do najniższych, ale z pewnością nie są to produkty pospolite, zdecydowanie interesujące i warte wysupłania pieniędzy, choćby na specjalne okazje. Czy za te pieniądze można kupić wyjątkowe emocje? Być może, ale wszystko zależy od Was i Waszego podniebienia, i to Wy musicie odpowiedzieć sobie na to pytanie.

Wina degustowałem dzięki uprzejmości importera - Piotra Chełchowskiego oraz właściciela Wine&Friends - Adama Wojdy. Vin Soave i Carmenere Più kupiłem w Whisky and Wine Place.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz