czwartek, 5 marca 2015

Jean Leon. Vinya La Scala.

Barcelona to miasto wielu atrakcji przygotowanych dla turystów ciągnących tu z całego świata. Architektura Gaudiego, mnóstwo muzeów, miejska plaża, jeden z najlepszych na świecie klubów sportowych, targi z fantastycznymi produktami kulinarnymi czy modne butiki sprawiają, że w sezonie trudno się przecisnąć przez zatłoczone ulice, trotuary i alejki. Rano przy Placu Katalońskim stoi autokar, który wywozi turystów z miasta do miejsc, gdzie trochę łatwiej się oddycha, tłok jest nieco mniejszy, a przede wszystkim można skosztować całkiem niezłych win. Okolice Barcelony są rajem dla miłośników cavy - musującego wina robionego metodą tradycyjną (szampańską), ale znacznie tańszego od francuskiego odpowiednika. Jednym z większych producentów tego typu wina jest znany też w Polsce Freixenet, o którym już Wam kiedyś pisałem. Ale to wizyta na zakończenie winnej ekskursji. Program obejmuje również wizytę w ultranowoczesnej (zarówno pod względem architektonicznym, jak i technologicznym) winiarni jaką jest Bodegas Torres. Nie da się ukryć, że to producent duży, by nie powiedzieć gigantyczny, ale pod swoimi skrzydłami ma też znacznie mniejszą winiarnię Jean Leon, którą się zaopiekował po śmierci jej założyciela.







Jean Leon opuścił biedną Hiszpanię w poszukiwaniu lepszego życia, trafił do Hollywood, przez całe życie obracał się wśród filmowych gwiazd, a z samym Jamesem Deanem założył restaurację. W Ameryce dorobił się niemałego majątku, w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku wrócił do kraju i rozpoczął swoją przygodę z wytwarzaniem wina. Jedną z parceli nazwał La Scala - tak właśnie nazywała się prowadzona przez niego w Beverly Hills restauracja - obsadził ją odmianą cabernet sauvignon i w najlepszych rocznikach robił wina klasy Gran Reserva o tej samej nazwie.


Będąc na miejscu kupiłem rocznik 2001, wino wówczas dziesięcioletnie, u mnie przeleżało jeszcze trzy lata, ale uznałem, że czas je wypić. Po otwarciu wino musi trochę pooddychać, na początku dominują w nim dość nieprzyjemne aromaty, ale po kilkunastu minutach tracą one swoją moc, a ujawnia się przecudowny dojrzały owoc, nuty tytoniu i dymu. Taniny są bardzo zaokrąglone, kwasowość utrzymała to wino w naprawdę niezłej formie, choć jego kolor wskazywał już na pewną ewolucję. Wino było bardzo smaczne i ciekawe, ale nie mogę powiedzieć, by mnie jakoś specjalnie zauroczyło. Jednak pijąc je przypominałem sobie miłe chwile spędzone na miejscu i ciepło myślałem o człowieku, dla którego to właśnie wino było ucieleśnieniem młodzieńczych marzeń.

Jean Leon, spójrz z nieba na ziemski padół, chcę Ci podziękować!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz