wtorek, 5 czerwca 2012

Winne Wtorki #29.

Bardzo przepraszam moich czytelników, że przegapiłem poprzednią edycję Winnych Wtorków - nawał obowiązków w pracy i w domu nie pozwolił mi wziąć w nich aktywnego udziału. Tym razem będzie inaczej, dawka wina podwójna, co mnie cieszy o tyle, że to ja wybrałem temat WW (to już chyba trzecia kolejka). A tematem jest Vermentino - odzew na moją propozycję był nikły, była nawet próba zmiany, czy poszerzenia tematu, ale milcząco się nie zgodziłem, nie wiem czy nie będę przez to ukarany osamotnieniem przy wykonywaniu zadania.

Pod korkociąg trafiły dwie butelki. Obie pochodzą z apelacji Vermentino di Sardegna.



Pierwsze z nich to La Cala (Sella&Mosca) - sporo szczegółowych informacji technicznych na jego temat można znaleźć na stronie producenta, zainteresowanych serdecznie zapraszam. Wino pochodzi z rocznika 2011, jest więc całkiem świeże i to czuć, zarówno w nosie, jak i w ustach. Zapach kwiatowy, w smaku delikatne, dość kwasowe, z lekko goryczkową nutą w końcówce. Na słoneczny balkon w sam raz.


Drugie wino - Bingias (Cantina Trexenta)  było nieco starsze, pochodziło z rocznika 2010, o zdecydowanie ciemniejszym kolorze. Na początku w zapachu nie wyczuwałem żadnych kwiatów, żadnych owoców, lecz pieczywo - takie, które człowiek ma ochotę schrupać bez żadnych dodatków. To pewnie zapach drożdży, ale bardzo przyjemny - mi przypominał hiszpańską cavę Juve y Camps. Po chwili w kieliszku znów dawały znać o sobie kwiaty. Skład tego wina różni się nieco od poprzedniego - vermentino stanowi 85% kupażu, reszta to chardonnay i sauvignon w proporcjach ulegających zmianom, w zależności od rocznika. W smaku można wyczuć jabłka i morele. Końcówka, podobnie jak u poprzednika, lekko goryczkowa. Wino wydaje się bogatsze w smaku i zapachu, ale brakuje mu lekkości La Cala, jest też cięższe i trochę bardziej "zamula". 

Wina z vermentino to może nie są wina wielkie, ale dające wielką radość z picia ot tak, po prostu, bez zbędnych oczekiwań. Cena przystępna, obie butelki kosztują ok. 30 zł - kupiłem je w Winotece Sami Swoi, w której jest spory wybór vermentino - na oko 10-12 różnych butelek. W najbliższym czasie wybieram się na Sardynię, będę mógł zatem skonfrontować nasze, polskie ceny z lokalnymi. Jeśli tylko będę miał tam dostęp do  internetu, będę starał się opisywać swe doświadczenia na bieżąco.

----------------------------------------------------------------------------------------
Winne Wtorki #29 na podniebieniach innych blogerów
----------------------------------------------------------------------------------------
Sstarwines
Czerwone czy białe?
Winniczek - nie pił we wtorek, ale vermentino :)
Białe nad czerwonym
Winne Przygody
----------------------------------------------------------------------------------------

6 komentarzy:

  1. Jestem fanem sardyńskiego Vermentino, choć miałem szczęście pić wina z tego szczepu tylko jak byłem na tej wyspie. Cieszy mnie więc fakt, że można i u nas znaleźć coś przyzwoitego. Mario, jak znajdziesz się już na tej genialnej wyspie, to szukaj Vermentino di Gallura - wino z tej prowincji jest rewelacyjne. No i to cannonau... Już Ci pozytywnie zazdroszczę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję, że dzięki temu wyjazdowi uda mi się lepiej poznać sardyńskie wina. Cannonau to zdaje się garnacha, czy też grenache. Może być ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bingias brzmi niesamowicie pysznie, macie jakieś dokładne namiary gdzie można kupić butelkę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Skimind Ja kupiłem butelkę w Sami Swoi przy Rondzie Jazdy Polskiej w Wa-Wie.

      Usuń
  4. Nieee...
    Moje stanowcze nie dla amatorszczyzny sieciowej.
    "Recenzja" Vermentino od S&M to jedno krótkie, króciutkie zdanie - gdyby jeszcze napisał Pan "Nie znam się, dla mnie może być do popijania w słońcu" to byłoby do przyjęcia. A tu niby blog o winie, niby degustacja. No właśnie - niby.
    Prawda jest krótka i okrutna - Vermentino od tego producenta to kiepski produkt - dotyczy to zarówno "marketowego" La Cala, jak i "supermarketowego" podstawowego produktu opisywanego u Kolegów na blogach (a obecnego w menu wielu polskich restauracji w kosmicznej zresztą cenie) Sella&Mosca to dziś już producent masowy i wyrabianie sobie opinii o Vermentino na podstawie powyżej wspomnianych wyrobów jest całkowicie chybione.
    Był Pan na Sardynii, wie pan już też pewnie, że również lokalne Vermentino czy Cannonau od lokalnego, małego producenta to niestety loteria. Można trafić na pyszności, można (raczej niestety częściej) na "Prodotto Turistico" (:))
    Można oczywiście trzymać się za radą Pana "maxredaktora" apelacji DOCG "di Gallura" (drogo niestety...) albo też przeprawić się na drugą stronę Morza Tyrreńskiego (też nietanio). IMHO lepsze Vermentino robią na wybrzeżu Toskanii - zgaduję, że bierze się to z innego, miejscowego i zasobniejszego klienta (turysta kupuje jednak jakiegoś czerwońca z kogutkiem:) co wymusza większą dbałość o końcowy produkt.
    Życzę większej staranności w produkcji publikacji i pozdrawiam
    J

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję za komentarz. Wielokrotnie na swoim blogu zaznaczałem, że w kwestii wina jestem amatorem, a im więcej win piję, tym silniejsze jest moje w tej kwestii przekonanie. Jak Pan wie, po dwóch wypitych butelkach vermentino z Sardynii ekspertem zostać nie można, trudno oczekiwać ode mnie jakichś radykalnych i wiążących ocen w opisie dopiero co poznanych win. To by była dopiero "amatorszczyzna" - jak się Pan wyraził. Będąc na Sardynii piłem kilka Vermentino di Gallura, też w cenach supermarketowych (5-10 euro) - nie były wybitne, ale rzeczywiście lepsze niż te z apelacji Vermentino di Sardegna. Nie sądzę, by ich amatorski opis mógł Pana szczególnie zainteresować, ale jeśli mimo wszystko zechce Pan je przeczytać, serdecznie zapraszam. I proszę nie bać się podpisywać pełnym nazwiskiem, chętnie poznam fachowe opinie o sardyńskich winach, o ile tylko będę wiedział kto je wyraża.

    Pozdrawiam
    Mariusz Boguszewski

    OdpowiedzUsuń