niedziela, 12 czerwca 2011

Niemiecki riesling i coś ekstra...

Plan na dziś przewidywał wypicie niemieckiego rieslinga. Wybór padł na Prum Blue (riesling kabinett 2007). Wino to kupiłem jakiś czas temu w Realu, moją uwagę przykuł symbol VDP oznaczający stowarzyszenie najlepszych niemieckich producentów. Wydałem wówczas bez wahania niemal 55 zł a dziś postanowiłem sprawdzić, czy inwestycję należy zapisać po stronie strat, czy zysków. Okazało się, że jest to świetne, rześkie, lekko musujące (na początku) wino. Od razu można było wyczuć, że ma się do czynienia z winem wyższej klasy. Każdy łyk zachęcał do następnego, co nieubłaganie i zbyt szybko doprowadziło do opróżnienia butelki do dna. Kwasowość i owocowa słodycz dobrze się w tym winie równoważyły. W ustach długo pozostawał morelowo-brzoskwiniowy posmak. Zdecydowanie zysk! Szybko się skończyło, no ale też trzeba dodać, że nie piłem sam, żona mi w tym pomogła.

Potem zdecydowaliśmy się na prosecco. Było to wino Col Solivo kupione w ursynowskim sklepie Leclerc (21,99 zł). Niewiele dobrego o tym winie mogę powiedzieć. Zapach mało intensywny i trudny do określenia, zatem "nijaki". Smak za to charakterystyczny, kojarzący się wyraźnie z kartonem. Taki mocno rozwodniony, nagazowany kompocik z tekturowego kubka. Zdecydowanie nie polecam, chyba że ktoś pracuje w branży introligatorskiej i lubi takie aromaty.

Kolejnym winem był jeden z ostatnich wynalazków sprzedawanych w Lidlu, mianowicie Chablis (1er Cru) butelkowane przez niejakiego Pierr'a Vincent (49,99zł - jak na Lidla okrutnie drogie). W zapachu delikatne masełko, choć żona twierdzi, że zajeżdżało szmatą. Pozwoliłem sobie nie zgodzić się z nią i w ramach zawierania małżeńskich kompromisów ustaliliśmy, że wino ma zapach czystej ścierki, którą przed chwilą starto masło ze stołu. W smaku wyczuwalny delikatny karmel - to pewnie efekt dojrzewania wina w beczce. Kwasowość jak na mój gust wysoka, owoc niemal wcale niewyczuwalny. Wino nie w moim guście, ale jednak pijalne, choć jeśli jeszcze raz miałbym wydać pieniądze na któreś z tych win, bez wahania wybrałbym niemieckiego rieslinga. Pozostałe trunki można sobie spokojnie darować. Przyznać jednak muszę, że to chablis zyskało na smaku przegryzione biedronkowym serem z Portugalii o nazwie Sao Jorge. Nie zmienia to jednak mojej oceny, riesling był zdecydowanie najlepszy.

1 komentarz:

  1. Dosłownie kilka dni temu miałem okazję napić się Chablis, które znajomi przywieźli z Francji. I bardzo mi smakowało. Tak się zastanawiam, czy aby to z Lidla nie było źle przechowywane? Kiedyś piłem parę razy także Chablis kupione w Polsce (takie właśnie w okolicy 50 zł), i też nie zajeżdżało szmatą. Generalnie moje doświadczenia z tym winem są raczej pozytywne :)

    OdpowiedzUsuń