sobota, 19 marca 2011

Na biało.

Nawał pracy, przesilenie wiosenne, katar i parę innych jeszcze czynników sprawiły, że moje winne eksploracje straciły swój impet i przez dobry tydzień, a może i dłużej wina w ustach nie miałem. Dziś jednak nastąpiło odwrócenie trendu i udało mi się otworzyć nawet dwa wina. Pierwszym z nich był alzacki gewurztraminer, w który zaopatrzyłem się w supermarkecie w ramach poszukiwania dobrego wina w rozsądnej cenie. Padło na wino A. Zirnhelt butelkowane dla A.M., cokolwiek to znaczy. Jeśli jakiś oświecony winomaniak, będący przy okazji czytelnikiem tego bloga wyjaśni mi, co oznacza A.M., będę wdzięczny. OK, już wiem, zapytałem wujka Google. A.M. to Arthur Metz, winny kupiec (merchant). Wino o bardzo intensywnym zapachu, w którym doszukiwałem się nut kwiatowych (bo tak nakazują podręczniki), ale najbliższym skojarzeniem okazała się brzoskwinia. W smaku natomiast wiele słodyczy, jak na mój gust zbyt wiele, ale końcówka gorzka, przypominająca owoc grejpfruta czy też bardziej ogólnie smak wewnętrznej warstwy skórki cytrusów zwanej mezokarpem. Ale pojechałem, co? Ogólnie wino niezłe, ale ta nadmierna słodycz mnie nieco mdliła i moja opinia jest taka, że jeśli nie przegryziemy czymś tego wina, to szybko się nim zmęczymy. Na szczęście nie piłem sam, więc nie zdążyłem tego wina znienawidzić.



Drugim winem, którym raczyłem się (no, bez przesady) tego wieczora było australijskie Lindemans Bin 65 chardnonnay z roku 2009. Importerem tego trunku jest Centrum Wina, ale swoją butelkę kupiłem w Realu. Tu pewna ciekawostka. W Centrum Winia butelka kosztuje 52 zł, w Realu zaś 42 zł. Co więcej na jednej półce były roczniki 2007 i 2009. Zawsze w takiej sytuacji ulegam pokusie i kupuje oba, żeby mieć jakieś porównanie. Trochę się zdziwiłem otrzymawszy rachunek, bo się okazało, że wino z 2007 roku Real sprzedawał jedynie za 19 zł. Wygląda na to, że CW pozbywa się niezbyt udanego wina za pomocą hipermarketów. Pisząc o niezbyt udanym winie mam na myśli głównie rocznik 2009, bo wino z 2007 było nie tylko słabe, ale też zwyczajnie za stare.

No cóż, niezbyt udany ten wieczór, jeśli chodzi o wina. Ale ja jestem optymistą. Wierzę, że dzięki temu następna degustacja będzie znacznie lepsza. Jeśli nie - będę musiał ten francusko-australijski tandem prosić o wybaczenie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz