wtorek, 24 października 2017

Bodega San Telmo, Torrontes 2017


No i znowu trafiłem na wino, z którym mam pewien zgryz. Może nie z samym płynem, lecz raczej z opakowaniem w jakim zostało zamknięte, a w zasadzie z etykietą, która została nań przyklejona. Od razu dodam, że etykieta ta bardzo mi się podoba, lubię te wygibasy, lubię logo i użyte czcionki, podoba mi się symetryczny układ całości.

ⓒ Bodega San Telmo
To co mi się nie podoba, to fakt, że jednak różni się ona od etykiet win, które można obejrzeć na stronie producenta - charakter podobny, ale w szczegółach różnice znaczne.

ⓒ Bodega San Telmo.
No niby też nic dziwnego, Biedronka ma mocną pozycję negocjacyjną i może zażądać od producenta etykiet zrobionych specjalnie dla win sprzedawanych w sieci. Bardziej nie podoba mi się to, że producent na swojej stronie nic nie wspomina na temat torrontesa, podobnie jak na Facebooku. Zaraz mi się zapala czerwona lampka (wina?) w takiej sytuacji, bo może nie tylko etykieta, ale i całe wino zrobiono specjalnie pod portugalską sieć. Tego nie wiem, ale w dzisiejszych czasach, kiedy media pełne są fake newsów i spiskowych teorii, a każdy może promować swoją własną "prawdziwą" historię, może ona na przykład brzmieć tak:

San Telmo należy do dużego koncernu (tę informację znajdziecie na ich stronie) i być może kontrakty na wina zapadają gdzieś w centrali, zupełnie poza bodegą. Można sobie wyobrazić, że koncern ten dostaje od dużego importera zamówienie na taniutkiego torrontesa i zleca fabryce wyprodukowanie kilku cystern wina z gron dostarczonych przez okolicznych winogrodników, a może nawet wystarczy tylko wydrukować etykiety z logo producenta i dostarczyć do spółdzielczej rozlewni oznaczonej jakimś tam tylko numerem. Na wszelki wypadek etykiety są „podobne, ale inne”, w razie czego "to nie my, my nigdy nie produkowaliśmy torrontesa”. 

Oczywiście to tylko żartobliwe dywagacje, wytwór mojej wyobraźni, która fakty zastępuje domysłami - przecież nic na ten temat nie wiem. Na wszelki wypadek wysłałem jednak maila do działu marketingu producenta, z prośbą o udostępnienie mi informacji na temat wyprodukowanego przez siebie wina. Może jednak mają nowe nasadzenia i właśnie wypuścili na rynek nowo wino? Być może - ja wciąż czekam na odpowiedź.


A jakie jest samo wino? Takie sobie (jednak etykieta podoba mi się w nim najbardziej). Torrontes zazwyczaj daje wina aromatyczne, o silnie owocowej nucie, ale nieprzesadnie kwasowe. Może przypominać wina z odmian muscat czy gewurztraminer, choć zwykle nie jest aż tak intensywne w zapachu. Dobre w formie „lampeczki” na aperitif. I rzeczywiście, w tym przypadku dostajemy wino aromatyczne, choć trudno nazwać je perfumowanym, w ustach jest dość surowe, z zaznaczoną nieźle kwasowością i odrobiną goryczki w końcówce. Owoc nieco cherlawy i bez większego wyrazu. Nie wiem czy jeszcze w tym sezonie uda się wypić to wino na skąpanym w słońcu tarasie, gdzie można by właściwie docenić jego ożywcze walory. Dziś jednak, kiedy słońce słabe i wino blade trudno szukać w nim źródła ukojenia dla skołatanej duszy. Za to do jedzenia, dzięki wyraźnej kwasowości, powinno być niezłym kompanem. Ja bym je widział w towarzystwie delikatnego mięsa ryb, spróbowałbym też połączenia z sushi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz