Oho... Zdaje się, że dawno tu nie zaglądałem. Dwa miesiące to przecież 1/6 roku - mnóstwo czasu. Nie zapomniałem o swoim blogu, przeciwnie, wiele o nim myślałem. Przejrzałem wcześniejsze wpisy, także te pierwsze, starałem się ustalić jaki charakter ma mieć to moje pisanie. "Uncle Matt in travel" to oczywiste nawiązanie do uwielbianych przeze mnie "Fragglesów" i jednego z bohaterów dziecięcego serialu (Uncle Traveling Matt). Wujek Matt, podróżnik, to wciąż mój idol. Ciągle marzę o dalekich podróżach, nie wyobrażam sobie nie wysłania pamiątkowej kartki do bliskich, w której opisywałbym swoje przygody. Taki miał być ten blog, choć ani pierwsze, ani ostatnie wpisy o tym wcale nie świadczą.
Chyba zbyt dużo poświęciłem tu miejsca winu. Temat, nie powiem, interesujący, wart poznania i dalszej eksploracji, ale im więcej na temat wina pisałem, tym silniej czułem, że ta podróż prowadzi donikąd. Należy o winach, zwłaszcza dobrych, wspomnieć, ale nie warto robić z tych trunków celu samego w sobie. Nie zamierzam (Boże, broń!) rezygnować z degustacji wina, ale postanowiłem, że na tym blogu nie będzie ono tematem dominującym.
Mój blog będzie od teraz miejscem relacji z wycieczek i podróży, tych rzeczywistych, ale i tych wirtualnych, tych bardziej ciekawych i tych mniej zajmujących. Przede wszystkim zaś chciałbym, aby był zapisem mojej osobistej podróży przez życie.
Wujku Matt, pakujmy kieliszki do walizki i ruszajmy w drogę!
Mniej wina mnie nie zrazi:-) I tak będę tu regularnie zaglądał!
OdpowiedzUsuńJa również :)
OdpowiedzUsuń