Wspominałem Wam niedawno o winach, które dotarły do mnie z Ambasady Królestwa Hiszpanii w ramach promocji Degusta España, mającej na celu przybliżyć zainteresowanym temat hiszpańskich win, a także regionów winiarskich, w których one powstają.
Pierwszym winem, o którym dziś wspomnę jest Paco&Lola Albariño 2014 pochodzące z Galicji - wspólnoty autonomicznej położonej na północno-zachodnim krańcu Hiszpanii. Na jej terenie znajduje się kilka apelacji winiarskich, w których wytwarza się głównie wina białe, jedną z najbardziej rozpoznawalnych i znanych jest DO Rías Baixas, rozciągająca się wzdłóż północnej linii brzegowej rzeki Miño, oddzielającej Hiszpanię od Portugalii. Portugalczycy po drugiej stronie rzeki nazywają już ją Minho, zaś odmiana albariño, z której zrobione jest wino Paco&Lola zwie się tutaj alvarinho.
Bodegas Paco&Lola jest projektem grupy plantatorów i winiarzy tworzących dość dużą spółdzielnię (ok. 400 członków), której oryginalna nazwa brzmi "Sociedad Cooperativa Vitivinicola Arousana". Winiarnia powstała w roku 2005, jest naszpikowana nowoczesną technologią, a winemakerzy polegają na tradycji i wiedzy przekazywanej z dziada pradziada, ale też na zdobyczach współczesnej nauki. Wina zdobywają nagrody, mówi się o nich, a w jednym z ostatnich numerów Wine Spectator natknąłem się nawet na ocenę wina, które dziś degustuję, tyle że już z nowszego rocznika.
Czas zatem poznać wino organoleptycznie 😃. W kieliszku wino prezentuje się ładnie, jest klarowne, lekko oleiste, ma dość intensywną żółtozieloną barwę. Noc cytrusowy złamany nutą brzoskwini i melona. W ustach wyraźnie, ale nie przesadnie kwasowe, zdecydowanie owocowe, z odrobinką słodyczy na wejściu i delikatną goryczką w końcówce. Bardzo przyjemne. Fermentację przeprowadzono w stalowych tankach, trwała ona 21 dni w stałej temperaturze 14 st. C, a potem przez trzy miesiące wino dojrzewało w nich na osadzie.
Spróbowałem dowiedzieć się co nieco o galicyjskiej kuchni. Okazuje się, że podobnie jak w Polsce, można w niej znaleźć dania oparte na ziemniakach, kapuście i papryce. Do tego kukurydza, którą i u nas się uprawia, choć nie wydaje mi się, żeby kuchnia polska często ją wykorzystywała. Bliskość oceanu sprawia, że w galicyjskiej kuchni oczywiście nie brakuje ryb i owoców morza. Ja postanowiłem wykorzystać znaleziony w internecie przepis na rybę duszoną z papryką i ziemniakami. Wyszła z tego naprawdę niezła zupa rybna.
Spróbowałem jej z moim albariño, ale miałem wrażenie, że jednak zdominowała ona to połączenie. Wino okazała się w tym zestawieniu zbyt delikatne, choć też z pewnym zadowoleniem przyznaje, że w swojej „karierze” miałem już znacznie bardziej nieudane połączenia. Mimo wszystko jestem zadowolony, wszak wino było bardzo dobre i zupa całkiem przyzwoita. No i czegoś dowiedziałem się o Galicji.
Wino można kupić w Polsce, ja znalazłem dwa sklepy oferujące butelki z tej spółdzielni. Różnice w cenach były zaskakująco duże (50 zł i 70 zł).
Zachęcony tym winem udałem się do swojego ursynowskiego Leclerka i kupiłem jeszcze dwie butelki albarino z Rías Baixas, więc bądźcie na nasłuchu, jeśli zainteresował Was ten temat.
Dziękuję Ambasadzie Hiszpanii za udostępnienie wina do degustacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz