wtorek, 26 listopada 2019

Barolo i Chianti w jednym stały domu.


Nawiązując do mojego poprzedniego tekstu dotyczącego win z Bordeaux, w którym przyznałem się do ulegania pokusie wydawania większych pieniędzy na wina z tego regionu (choć niekoniecznie otrzymywania za nie większych emocji), muszę dodać, że równie łatwo namówić mnie na Barolo oraz Chianti Classico. Niestety zbyt często daję się oczarować samej nazwie apelacji i przystępuję do kompulsywnych zakupów bez pogłębionej refleksji. Fakt, że w takich przypadkach także cena odgrywa istotną rolę, wszak nie ma tanich Barolo, a taka "okazja" na półce wyzwala zakupowy impuls, no bo chyba właśnie znaleźliśmy nasz złoty środek - jeszcze niezbyt drogo, a już całkiem dobrze. No niestety. Po otwarciu okazuje się, że jeszcze niezbyt dobrze, a już całkiem drogo.

Taki, zdawało mi się, celny strzał przytrafił mi się w osiedlowym sklepiku, w którym mityczne Barolo upolowałem za jedyne 99 zł. Apelacja wypisana eleganckim zawijasem, nazwa wina już mniej rzucająca się w oczy, za to nazwa producenta niemal w ogóle niedostrzegalna i opisana raczej kodem, niż nazwiskiem. Taki tam Włoch Anonim.


Wino prawdę mówiąc takie sobie, owszem do wypicia, ale nie po to kupuje się Barolo, żeby było tylko do wypicia. Dobrze, że się da, ale za 99 zł to jednak trochę za mało. Do wypicia to jest portugalskie Portas do Tejo, w promocji w pobliskim Tesco za 12,99 zł, ale jak się na nią nie załapiecie to regularna cena jest wyższa o jedyne 2 zł.


A propos Tesco, które wciąż nie wie, co ma ze sobą zrobić w naszym kraju, to jest to miejsce pełne magicznych promocji, często nawet udanych. A to biała Nowa Zelandia za 19,99 zł (całkiem, całkiem)...


...a to hiszpańska czerwona reserva za 14,99 zł (zupełnie przyzwoita)...


... a ostatnio nawet wspomniane wyżej Chianti Classico, w dodatku riserva i to dojrzała, bo chyba można tak powiedzieć o winie z rocznika 2011. No pokażcie mi drugą taką butelkę za 19.99 zł. To wino akurat w odróżnieniu od Barolo jest warte swojej ceny, pije się nieźle, a że z apelacyjnymi tuzami łączy je tylko nazwa, to taki nieistotny szczególik, na który można przymknąć oko. 


Tak więc drodzy czytelnicy, jeśli dotrwaliście do końca tego tekstu, to w nagrodę podzielę się z wami grubą refleksją: sławna apelacja dobrego wina sama nie uczyni. Co? Wiedzieliście to? A to przepraszam.

niedziela, 24 listopada 2019

Historyczne roczniki Bordeaux.


Rzadko ostatnio wychodzę na winne spotkania, chwile wolnego czasu staram się spędzać na spacerach prowadzących mnie raczej w stronę lasu, niż po ścieżkach Dionizosa. Nie zdziczałem jednak do końca i udałem się do siedziby Winicjatywy, gdzie Wojciech Bońkowski w ramach Szkoły Wina Winicjatywy zaprezentował baterię butelek z Bordeaux.


Wina zestawione zostały według klucza najlepszych roczników ostatnich lat, do przetestowania mieliśmy 12 butelek, przy czym pierwsza z nich zawierała w sobie wino białe, pozostałe zaś to wina czerwone.

Poniżej ich pełna lista:

Château Couhins Pessac-Leognan Blanc 2010
Château du Glana Saint-Julien Cru Bourgeois 2016
Château Grand Puy-Ducasse Pauillac 5ème Grand Cru Classé 2015
Château Brane Cantenac Margaux 2ème Grand Cru Classé 2010
Château Sociando-Mallet Haut-Médoc 2009
Château Chasse-Spleen Moulis Grand Cru Exceptionnel 2005
Château Montrose Saint-Estèphe 2ème Grand Cru Classé 2000
Château Lafon-Rochet Saint-Estèphe 4ème Grand Cru Classé 1996
Château Gruaud-Larose Saint-Julien 2ème Grand Cru Classé 1990
Château Léoville–Las Cases Saint-Julien 2ème Grand Cru Classé 1989
Château Sociando-Mallet Haut-Médoc 1985
Château Branaire-Ducru Saint-Julien 4ème Grand Cru Classé 1982

A tak prezentowały się na zdjęciach:



Na tę degustację wybrałem się z kilku powodów. Po pierwsze chciałem zmierzyć się z legendą Bordeaux. Dla mnie są to wina w jakiś sposób magiczne, ale właśnie za sprawą legendy, niż moich osobistych doświadczeń. Piłem wina z tego regionu Francji, ale rzadko kiedy były to wina z górnej półki, te potrafią kosztować naprawdę sporo. I to właśnie drugi powód mojej obecności na spotkaniu - możliwość spróbowania win o uznanym rodowodzie i przekonanie się, czy warte są swoich cen. Trzeci powód chyba był najważniejszy - próba odpowiedzenia sobie na pytanie, czy warto czekać tak długo na otwarcie butelki, wszak najstarsza z nich miała niemal 40 lat, wino powstało, gdy miałem 9 lat, czyli tyle, ile obecnie ma mój syn. 

Czas zatem na moje przemyślenia i wnioski. 

  1. Lubię wina z Bordeaux i je szanuję. Wina z bordoskich apelacji otwieram z większą atencją niż inne, ale mam też wobec nich większe oczekiwania. Zwykle trafiam na wina dobre, choć najczęściej wypijam je w poczuciu, że za wydane na nie pieniądze mogę kupić naprawdę świetne wina z innych krajów Starej Europy. Mimo tego pozornego zawodu nadal łatwiej przychodzi mi wydać 50 euro na Bordeaux, niż 25 euro na wina z innych regionów świata. Zagmatwane? No może trochę.
  2. Po degustacji starsze roczniki uważam za ciekawostkę, fajnie jest spróbować win, które są kamieniami milowymi będącymi odnośnikami do mojego własnego życia. Za każdym razem otwierając starszą butelkę staram się przypomnieć, co działo się w moim świecie z tamtych lat. Dobry powód do odświeżenia wspomnień, przejrzenia kilku starych fotografii. Jednak z ręką na sercu przyznaję, że w tej chwili więcej przyjemności daje mi picie win młodszych, co najwyżej kilkuletnich. 
  3. Czy warto czekać? Na to pytanie łatwiej jest odpowiedzieć, jeśli ma się do dyspozycji ogromne pieniądze i możliwość kupienia kilku skrzynek wina, tak by móc otworzyć co dwa lata butelkę z danego rocznika. Pomnóżmy to razy liczbę interesujących nas producentów i pomyślmy, że takie zakupy trzeba robić co rok. Nie wiem, czy wygrana w Lotto wystarczy… Jeśli więc nie mamy takich pieniędzy, to problem z głowy.
Zaraz po przyjściu z degustacji nie mogłem oprzeć się pokusie i otworzyłem jedną z butelek Bordeaux, jakie ostały się w mojej coraz skromniejszej kolekcji - Château Phélan Ségur 2009 z apelacji Saint-Estèphe.


Wypiłem ze smakiem, uważam, że było dobre, ale w najmniejszym nawet stopniu nie wpłynęło ono na ww. wnioski dotyczące Bordeaux. Niestety. Ale jeszcze jedną butelkę z chęcią bym wypił.