piątek, 22 kwietnia 2016

Casas Patronales Carménère 2012 Reserva Privada.

Byłem kilka lat temu na urodzinowej imprezce w knajpce, w której serwowano wina Casas Patronales. Barman wlał coś białego do kieliszka, nawet mi smakowało, a ponieważ miałem wtedy roczne, a może nawet dwuletnie „doświadczenie" w piciu wina, postanowiłem trochę popisać się wiedzą. Mówię do brata, że niezłe wino, że znam ten smak doskonale i że jest tak charakterystyczne, że musi to być sauvignon blanc. Brat pokiwał głową, barman przyniósł butelkę, na etykiecie widniał napis chardonnay. Dotarło do mnie wtedy, że nie ma co kozaczyć, że w tak krótkim czasie nie można nauczyć się i zrozumieć wina,  i jak prawdziwe są słowa pewnego francuskiego winiarza, który pod koniec swego życia stwierdził, że chyba właśnie załapał o co chodzi z tym winem. Jest w tym oczywiście trochę przesady i udawanej skromności, ale nauka dla mnie jest taka, że nie ma co się wyrywać przed szereg, a już na pewno należy wystrzegać się pouczania innych.

Kiedy dotarła do mnie przesyłka z winem Carménère 2012 Reserva Privada wiedziałem, że czeka mnie pewne wyzwanie. Po pierwsze nie przepadam (a przynajmniej nie przepadałem w momencie, kiedy piszę te słowa) za carménère. Nie podoba mi się w nim taka dość charakterystyczna słodycz. Po drugie wyłożyłem się już na Casas Patronales więc ryzyko pomylenia carménère z innym szczepem jest dość wysokie. A po trzecie im bardziej chwaliłem winiarstwo chilijskie, tym częściej trafiałem na butelki po prostu słabe.


Kiedy odkorkowałem wino buchnęło z butelki alkoholem, rzuciłem okiem na etykietę (a właściwie kontr etykietę) i wypatrzyłem na niej sekwencję znaków, która w całości wyglądała tak:

14,5%



Niewąsko, ale po wlaniu wina do kieliszka (i późniejszym powtarzaniu tej czynności) odczucie to już się nie pojawiło. Czy była słodycz na podniebieniu? Była, ale tylko za pierwszym razem, kiedy przepłukałem usta winem. Z czym kojarzy mi się to wino? Jasne, że z carménère  to przecież takie łatwe. Na dodatek kojarzy mi się z merlot i cabernet sauvignon, a to już zabawne nie jest…

W każdym razie wino jest ciągle mega świeże, owocowe z wyraźną dominantą czarnej porzeczki. Kwasowość nie pozwala winu na przedwczesną śmierć, nie powiem, że jest nieśmiertelne, ale kilka lat w odpowiednich warunkach z pewnością wytrzyma. Beczka? Owszem, francuska i przez dwanaście miesięcy. Zupełnie (mi) nie przeszkadza, choć osoby z alergią na beczkę mogą mieć odmienne zdanie.

Szczerze mówiąc jestem zaskoczony tym winem, całe szczęście, że miło. Nie przygotowałem do tego wina specjalnej potrawy, ale prosty obiad w postaci pieczonego w ziołach indyka i zwykłych frytek bardzo do tego wina pasował i wydaje mi się ono pewniakiem do prostych, szybkich obiadów.

Jestem na TAK!

-----------------------------------------------------
Casas Patronales
Reserva Privada Carménère 2012
Chile, Maule Valley
odmiana: 100% carménère
alk.: 14,5%
importer: M&P
-----------------------------------------------------

Wino otrzymałem do degustacji od M&P Alkohole i Wina Świata. Dziękuję!

środa, 20 kwietnia 2016

Ostatnia miłość.

W dzisiejszym wpisie niespecjalnie mam ochotę pisać o winie, zresztą chyba nie za bardzo jest o czym. Co prawda butelkę opróżniłem dość szybko i nie cierpiałem katuszy, ale też niespecjalnie zapadło mi ono w pamięci. Przed wypiciem zrobiłem dokumentację fotograficzną, więc wiem co to było za wino i skąd pochodziło, rzućcie okiem na etykietę. Obecnie za sprawą biedronkowej promocji jest ono dostępne w całym kraju za niecałe 15 zł.


Wspominam o tym winie tylko dlatego, że w jego towarzystwie oglądałem całkiem niezły film - "Ostatnia miłość pana Morgana" w reżyserii Sandry Nettelbeck. Jest to historia znajomości emerytowanego profesora filozofii i młodej nauczycielki tańca, między którymi zawiązuje się ciekawa, intrygująca relacja.

Nie będę wam jednak zdradzał szczegółów tej znajomości, a już na pewno zakończenia filmu, ale zachęcam do jego obejrzenia. Michael Caine jako pan Morgan jest jak zawsze świetny, Clémence Poésy jako nauczycielka Pauline przeurocza, a Gillian Anderson (tak, tak, ta "Z Archiwum X") jako cyniczna córka Morgana zaskakująco różni się od postaci agentki Scully.

A wino? Rola zdecydowanie trzecioplanowa, ale bez niej wieczór mogłoby już tak fajny nie być.
 

źródło: filmweb.pl

Wino otrzymałem od Jeronimo Martins Polska - właściciela sieci Biedronka. Dziękuję!