czwartek, 30 sierpnia 2012

Biedronkowa Hiszpania.

Biedronka kolejny raz wprowadza do swojej oferty wina Hiszpańskie, oferta promocyjna będzie obowiązywała  od 29.08.2012 do 26.09.2012. Dzięki zaproszeniu Jeronimo Martins Polska miałem okazję spróbować kilku win z najnowszego katalogu.

Degustację rozpoczęliśmy od białego wina Eidosela z galicyjskiej apelacji Rias Baixas DO zrobionego ze szczepu Albarino. To rześkie, kwasowe wino dobrze pasuje do owoców morza, moim zdaniem z nimi smakuje znacznie lepiej, niż pite samodzielnie. Cena na półce to 24,99 zł.

Drugie i ostatnie wino białe to Lirum z apelacji Rueda DO (Kastylia-Leon) zrobione ze szczepu Verdejo. O Verdejo mówi się często, że jest takim hiszpańskim odpowiednikiem Sauvignon Blanc i jeśli ktoś lubi tego typu wina, to za nieduże pieniądze (14,99 zł) może napić się naprawdę niezłego wina, choć nie tak eleganckiego, jak Eidosela.

Obu win warto spróbować, nie kosztują wiele, a mogą dać sporo radości, zwłaszcza w upalne dni. Swoją drogą szkoda, że Biedronka wprowadza te wina dopiero teraz, kiedy kończą się wakacje i robi się coraz chłodniej, mam nadzieję, że w przyszłym roku tego błędu nie popełni.

Czerwonych win próbowaliśmy pięć. Zacznę od tego, które znałem z poprzedniej oferty win hiszpańskich  - Rejadorada z apelacji Toro DO. I teraz i poprzednio to wino mi nie odpowiadało, ze względu na swój mocno alkoholowy charakter. W pierwszej chwili wydaje się atrakcyjne, ale po chwili w ustach pozostaje ten nieprzyjemny posmak alkoholu. No chyba, że ktoś to lubi. Ja nie. Cena na półce to 24,99 zł.

Solar de Carrion to wino z regionu La Rioja będące kupażem Tempranillo, Garnacha i Graciano. Charakter tego wina bardzo mi odpowiadał, lubię Tempranillo z tej części Hiszpanii. 14,99 zł za butelkę wydaje się być ceną atrakcyjną. Spora kwasowość sprawia, że to wino będzie bardziej pasowało do obiadu.

Rasgon to z kolei wino z regionu Kastylia-La Mancha zrobione ze szczepu syrah. W pierwszej chwili wino nieprzyjemnie zajeżdżało szmatą, ale po 15-20 minutach zmieniło się z brzydkiego kaczątka w całkiem ładnego łabędzia. Obsługa imprezy dość szybko pozbawiło mnie mojej próbki, ale chętnie sprawdzę to wino w domu, zwłaszcza że cena jest naprawdę atrakcyjna - 11,99 zł za butelkę to kwota, którą można przeznaczyć na tanie eksperymentowanie z winem.

Zupełnie nie zapamiętałem Senorio del Real, ale tu też mała strata, bo wino kosztuje dokładnie tyle samo co wyżej wymienione Syrah, więc będzie można wrócić do niego przy okazji zakupów w Biedronce.

Gwóźdź programu to Clos Montebuena z udanego rocznika 2005. To najdroższe wino, jakie było serwowane podczas degustacji (29,99 zł), ale i najciekawsze z czerwonych. Wydało mi się naprawdę eleganckie i jestem przekonany, że może być ozdobą nawet uroczystego obiadu - polecane jest do dań z drobiu, czerwonego mięsa i jagnięciny. Będę miał okazję to jeszcze sprawdzić, ponieważ organizator imprezy na odchodne obdarował uczestników spotkania dwoma butelkami wina - Clos Montebueną właśnie i białym Lirum.

Podsumowując prezentację muszę przyznać, że aktualna oferta win w Biedronce wygląda bardzo ciekawie. Spory wybór win w atrakcyjnych cenach może tylko cieszyć. Szkoda tylko, że nadal obowiązuje mnie moje własne postanowienie, by nie kupować nowych win, dopóki nie opróżnię starych zapasów. Obawiam się, że biedronkowa promocja może okazać się zbyt krótka :)

Dziękuję też moim współtowarzyszom "niedoli" - Gabrielowi z DoTrzechDych i WineMike'owi z Naszych Win, bez Was impreza nie byłaby tak fantastyczna. Jeronimo Martins Polska dziękuję zaś za nielimitowaną ilość Albarino, które doskonale integrowało warszawskich blogerów :)

środa, 29 sierpnia 2012

Wino w prezencie.

A w zasadzie nie w prezencie, tylko w nagrodę. W nagrodę za rozpoznanie czegoś na zdjęciu. No więc rozpoznałem, w dodatku jako pierwszy. Przy okazji też jako jedyny... A chodziło o ustnik do alkomatu. Dla jasności dodam, że nigdy z ustnikiem do alkomatu nie miałem do czynienia. Miał za to Kolega, który z tej okazji urządził konkurs.

Temat poniekąd alkoholowy i nagroda też taka. Wygrałem butelkę wina, które podobno można dostać w Almie. Dostać, ale nie kupić, a Kolega dostał takich butelek sześć. Też w nagrodę.



Etykieta mało interesująca, taki graficzny koszmarek, choć może etykiety na innych butelkach były ładniejsze, ponieważ seria Art przedstawia dzieła artystów (w moim przypadku była to Monique Bastiaans) z Walencji, którzy mogli wyszaleć się na beczkach od wina. 

Producentem wina jest Vincente Gandia. To w zasadzie spory koncern, który ma winnice także poza Walencją (prowincją). W każdym razie jest największym producentem w Walencji, znajduje się w pierwszej piętnastce producentów w Hiszpanii i w pierwszej setce producentów w Europie.

Samo wino pochodzi z apelacji Alicante i bardzo przypadło mi do gustu. Jest to kupaż składający się z 25% Monastrell, 20% Pinot Noir, 20% Shiraz, 20% Merlot i 15% Tempranillo. Kupaż naprawdę udany, wszystko jest w nim na swoim miejscu, niczego nie za dużo, niczego nie za mało. Proporcje jak na mój gust doskonałe. W smaku dominuje wiśnia i wanilia, kwas daje rześkość, alkohol pobudza hormon szczęścia.

Czego chcieć więcej? - pytam.
Jak to czego? - zapytałby ktoś zaskoczony moim pytaniem.
Oczywiście można chcieć więcej butelek.

Tyle że ja nie mam karty Almy, więc pozostają mi konkursy :)


niedziela, 26 sierpnia 2012

Tempranillo z Navarry.



Śruba korkociągu ochoczo wkręcała się w korek, który w odwecie mocno zaskrzypiał i o mały włos nie zostałbym zlinczowany przez współdomowników - to "puk", które następuje zazwyczaj na skutek wysunięcia korka z szyjki butelki było na tyle głośne, że ktoś tam się obrócił na drugi bok, ktoś inny zachrapał nerwowo, na szczęście po chwili zapadła cisza i znów poczułem się bezpiecznie.

Płyn wlewałem do kieliszka powoli i ostrożnie, w nocnej ciszy wino rozlewające się po ściankach huczy jak wodogrzmoty Mickiewicza.

Ryzykowałem wiele, ale miałem na to tempranillo ochotę. Umieściłem nos w kielichu, ale zaatakował mnie niezły fetor - zapachy stajenne, obecne w wielu winach, w porównaniu z tym Hiszpanem wydawałyby się raczej perfumą. Może nie Armanim, ale Przemysławką i owszem.

"Nie, to nie może być prawda" - pomyślałem, ale walcząc ze wstrętem zmoczyłem winem usta. Nie było źle, ale w niczym nie przypominało mi tych wszystkich tempranillo, które miałem okazję pić wcześniej. Niecierpliwe garbniki postanowiły zmienić stan skupienia i w formie stałych już wytrąceń przyczepiały się do zębów i ścian kielicha.

"Nie ze mną te numery" - zacytowałem klasyka i odstawiłem kieliszek w spokoju na pół godziny. Kiedy do niego wróciłem, nieprzyjemne aromaty, najwyraźniej obrażone moją gwałtowną i szczerą niechęcią, gdzieś się ulotniły. I dobrze...

Wraz z upływem czasu i wzrostem temperatury wino stawało się coraz smaczniejsze. W nosie nie było nadal żadnej owocowej intensywności, raczej zapachy ziemi i mokrych liści, ale teraz mnie to nie drażniło. Z niezawodnym biedronkowym "Starym Olędrem" wino utworzyło zgrany duet i początkowa niechęć zamieniła się w umiarkowaną sympatię. Tak już zostało do końca.

Zdaje się, że nowsze roczniki mają inną etykietę. Teraz wino nie nazywa się Senorio de Lurra, ale Viña Aliaga. Portal  navarrawine.com zaleca wypicie tych win bardzo szybko, być może moje było już za stare, o ile pamiętam kupowałem je w cenie promocyjnej, więc może wyprzedażowej. A ponieważ udało mi się zagnieździć jedną promocję w innej to w sumie za wino zapłaciłem złotówkę.

Dawno nie miałem takich przeżyć za 1 zł.
----------------------------------------------------------------------------
Senorio de Lurra
Tempranillo 2009
Bodegas Camino del Villar, Navarra, Hiszpania
importer: Wineonline - 37 zł (29 zł wyprzedaż, 1 zł w promocji)
----------------------------------------------------------------------------

wtorek, 21 sierpnia 2012

Winne Wtorki #33

Barbera to jeden z moich ulubionych szczepów, tak mi się przynajmniej wydawało kiedyś, gdy rozpoczynałem przygodę z winem. Czas potrafi weryfikować i studzić gorące niegdyś uczucia, ale wydaje mi się, że żar mojej do barbery miłości nic ze swej temperatury nie stracił. Win zrobionych z tego piemonckiego szczepu piłem ostatnio nieco mniej, więc ucieszyłem się szczerze, gdy okazało się, że dzisiejszy Winny Wtorek będzie poświęcony właśnie barberze.



Moja butelka pochodzi z Tesco i zamawiana była specjalnie dla tej sieci supermarketów ("Selected by Tesco") w winiarni Fratelli Martini Secondo Luigi. Cena w polskim Tesco zbliżona jest do tej, która obowiązuje w Wielkiej Brytanii, co może tylko cieszyć.

Wino, przyznaję to z przykrością, nie zachwyciło mnie, co nie znaczy, że zupełnie zawiodło. Co prawda mój tępy z natury nos zbyt wiele aromatów w kielichu nie wyczuł, ale w ustach historia zupełnie inna. Przede wszystkim spora kwasowość i wcale nie mało alkoholu, owoc (wiśnia) też obecny, choć kwaś i procenty nie pozwalają mu się wyszaleć. W zasadzie podręcznikowe wino, brakuje mu jednak równowagi, kwasowość niepodzielnie dominuje nad resztą. Takie wino na pewno byłoby lepsze do jedzenia, założę się że Winniczek - autor tematu tej edycji Winnych Wtorków - znalazłby godnego partnera dla barbery.

Drobna porażka nie zabiła mojej sympatii dla win z barbery, chętnie sięgnę po inne butelki, choć może to nie nastąpić zbyt szybko. Pragnę poinformować czytelników mojego bloga, że postanowiłem wstrzymać się z winnym zakupami - nie mam już miejsca na kolejne butelki. Zaczynam zatem program opróżniania składu, co bardzo mnie cieszy, bo jest w nim trochę fajnych win, ich opisy będę starał się zamieszczać na blogu. Fanów Winnych Wtorków z góry przepraszam, bo może wystąpić taka sytuacja, że nie będę posiadał w swych "zbiorach" omawianego trunku. Postaram się jednak trzymać rękę na pulsie i w razie czego podlinkuję u siebie blogi pozostałych Wtorkowiczów.

A zatem... do dna!
----------------------------------------------------------
Barbera d'Asti D.O.C. 2007
Fratelli Martini Secondo Luigi (Selected by Tesco)
Alk. 13,5%
Tesco Gocław - 39,99 zł (04.08.2012) - zakup własny
----------------------------------------------------------
Winne Wtorki nr #33 na podniebieniach innych blogerów
----------------------------------------------------------
----------------------------------------------------------

wtorek, 7 sierpnia 2012

Winne Wtorki #32

Na upalne dni i noce, a takie właśnie teraz królują tam, gdzie akurat nie ma burz i trąb powietrznych, podobno najlepsze jest vinho verde. Vinho Verde pijemy też dziś w ramach Winnych Wtorków. Just in time, jak to się mówi. Sporo informacji na temat tych win pojawiło się w lipcu na Winicjatywie, osoby zainteresowane szczegółowymi informacjami znajdą tam coś dla siebie, ja natomiast upiekę dwie pieczenie na jednym ogniu - udzielę się w ramach naszego projektu, a przy okazji zaliczę kolejną pozycję z oferty Kauflanda, który - dodam dla jasności - nie jest moim sponsorem, mecenasem czy coś tam, coś tam. Wina w tej sieci, jak i w każdej innej kupuję sobie sam.



Butelkę Gatao wybrałem nieprzypadkowo. Wcześniej piłem już to wino, sprowadza je do Polski Atlantika, poprzednią butelkę kupiłem w ursynowskim Leclerku. Ale między winem z Leclerka a winem z Kauflanda są trzy różnice:

1. Kształt butelki. Normalna "klasyczna" butelka z Leclerka (Atlantiki) kontra płaska, obła butelka w jakiej można kupić portugalskie wina Mateus w Biedronce.

2. Importerem "płaszczaka" nie jest Atlantika, ale Kaufland Hrvatska. 

3. Różni importerzy i sprzedawcy - inne ceny. Butelka wina w Leclerku kosztowała 26,19 zł (31.10.2011), zaś w Kauflandzie 23,99 zł (19.07.2012).

Poza tym różnic nie ma. W obu przypadkach miałem do czynienia z trunkiem przeciętnym, bez wpadek, ale i bez zachwytu. Na początku nieco "zalatuje" z kieliszka, ale po 15-20 minutach nos nie drażni. Spora kwasowość w połączeniu z lekkimi bąbelkami daje odrobinę cytrusowej świeżości i to w zasadzie wszystko, choć wielbiciele moreli i dojrzałych mirabelek powinni być zadowoleni. No, warto wspomnieć jeszcze, że "zielone wina" to trunki zazwyczaj lekkie - w tym przypadku 9% alkoholu - nie zamęczają zatem procentami i w upalny dzień mogą rzeczywiście dać jakieś ukojenie nie powodując przy tym nadmiernego "zmęczenia". No chyba, że upały wymuszają chłodzenie naprawdę intensywne :)

--------------------------------------------------------------
Winne Wtorki #32 na podniebieniach innych blogerów
--------------------------------------------------------------
--------------------------------------------------------------

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Overstone.

Dziś będę kontynuował mój przegląd win z Kauflanda, mam ku temu okazję, otworzyłem butelkę nowozelandzkiego sauvignon blanc. Ci, którzy czytają moje wpisy regularnie doskonale wiedzą, że wina z białego sauvignon są przeze mnie bardzo lubiane, a te z Nowej Zelandii szczególnie. Kiedy więc zobaczyłem Overstone na sklepowej półce długo się nie wahałem. Swoją drogą ciekawe są nazwy win z Nowej Zelandii. Często zawierają w sobie wyrazy takie jak stone, bay czy lake. Będę musiał się kiedyś zastanowić nad genezą tych nazw, ale jeśli ktoś już rozpracował ten temat, to zachęcam do zamieszczania komentarzy pod tekstem.



Odnośnikiem dla oceny tego wina jest oczywiście Silverlake, wino z tego samego regionu Nowej Zelandii - Marlborough. Z pewnością nie będzie to zadanie łatwe, sam jestem ciekaw czy Overstone sobie poradzi.

Wino w zapachu przypomina tradycyjnie agrest, czy też czarną porzeczkę, jest tu też sporo nut trawiastych, pokrzywowych, na szczęście nie ma "kocich siuśków", które w niektórych wydaniach SB na pewne osoby działają odstraszająco. W ustach wyraźna, rześka kwasowość, ale też i sporo cukru, który w starciu z kwasem wydaje się jednak zawodnikiem mocniejszym i brak tej równowagi na dłuższą metę męczy, zwłaszcza jak się nie ma kompana-kompanki do butelki. Nie jest to jednak wino złe, jest świeże, rześkie, lekko musuje, na upały jak znalazł, ale klasą do Silverlake'a (49,00 zł) jednak nie dorasta. Na szczęście cena (29,99 zł) jest też sporo niższa, co sprawia że stosunek cena-jakość jest niezły. Ale pamiętacie Sauvignon Blanc Hans Greyl (17,99 zł) - zdaje się z Biedronki? W przypadku tamtego wina ten stosunek był rewelacyjny. Podobnie zresztą było w Sauvignon Blanc z Lidla, który przez moment pojawił się w tej sieci, ale dawno już go nie widziałem.

Podsumowując - Overstone to poprawne, niezłe wino, co prawda odstaje od czołówki, ale ma korzystny stosunek jakości do ceny, dlatego uważam to wino za niezłą pozycję w ofercie Kauflanda.

niedziela, 5 sierpnia 2012

Alzacki Gewurz.

Spodobały mi się alzackie wina, które miałem okazję pić podczas festiwalu win z tego regionu Francji, dlatego też robiąc zakupy w elbląskim Kauflandzie nie mogłem nie skusić się na butelkę gewurztraminera, którą wypatrzyłem na jednej z półek. Butelka pochodzi z winnicy Huberta Becka, na portalu vinsalsace.com można znaleźć kilka zdań na temat tego producenta, ja jednak nieco więcej informacji o winiarzu i jego produkcie znalazłem w opisie Blurpppa.

Trochę obawiałem się kupowania alzackiego wina w takim supermarkecie jak Kaufland. Poza nielicznymi wyjątkami - mam na myśli mojego ukochanego ursynowskiego Leclerka - w tego typu sklepach trudno znaleźć coś naprawdę ciekawego i oryginalnego. Jednak, gdy się przyjrzeć na spokojnie kauflandowym półkom, można dojść do wniosku, że ktoś tam bacznie obserwuje polski rynek wina i to, co się o nim pisze w internecie. O barolo z Lidla, czy Biedronki słyszeli chyba wszyscy - w Kauflandzie też już można kupić niedrogie Barolo. Widziałem Chateauneuf-du-Pape, to samo, które można było kupić w Biedronce, ale Kaufland miał je w jeszcze lepszej cenie. Było Chablis w dyskontach? Jest i tu, w dodatku Premier Cru. Są też etykiety włoskie, francuskie czy hiszpańskie od producentów, którzy wcale nie zajmują się wytwarzaniem "masówki". Warto śledzić, co będzie działo się tam w przyszłości.



Ale tu i teraz rozpracowuję Gewurztraminera, który tak wyraźnie pachnie liczi, że może stanowić podręcznikowy wzorzec aromatów win z tego szczepu. W ustach wszechobecna słodycz, która jednak równoważona jest sporą kwasowością. Do tego odrobina goryczki w końcówce i 13% dobrze ukrytego alkoholu. Z całą pewnością wino warte uwagi, zwłaszcza że cena - 37,99 zł za butelkę - wcale nie wydaje się wygórowana. Polecam zdecydowanie.

Teraz z niecierpliwością czekam na otwarcie kolejnych butelek kupionych w K. Czy będą równie udane jak wino Becka? Pożyjemy - zobaczymy, może nawet coś napiszemy :)